Miesięczne archiwum: Czerwiec 2024

Etap 427: Dublin-…

30 czerwca, niedziela

Już w piątek wieczorem na pokład Lady Meliny zawitał kapitan Maciek Mnich z wrocławskich Sharks-ów i Zbyszek Konrady. Nastąpiło przeszkolenie z obsługi LM i zbratanie. W sobotę dołączyli Agata Tołłoczko i Marcin Markiewicz. Pewnie też było przeszkolenie i zbratanie (zsiostrzenie), ale mnie już tam nie było. W niedzielę rano, po  nocnym wyokrętowaniu Francuzek z poprzedniego etapu, ruszyli przy sprzyjającej wodzie i prądzie. Ku Szkocji.

Etap 426 Falmouth-Dublin (podsumowanie)

29 czerwca, sobota

Tydzień spędzony z trzema Francuzkami był bardzo ciekawy i obfity w wrażenia przede wszystkim kulinarne :) za co bardzo dziękuję!

Anglia-Walia-Irlandia 426

Z angielskiego Falmouth w Kornwalii, przez ostatni na południowy zachód wysunięty port brytyjski Newlyn, przez walijski Milford Haven, przez irlandzki Arklow dotarliśmy pod Dublin do Dun Laoghaire. Przepłynęliśmy 282 Mm w czasie 59 godzin i niestety, mimo płynięcia w poprzek Kanału Bristolskiego i Morza Irlandzkiego, ponad połowę drogi na silniku.

Ja odjechałem w południe, ale dziewczynki zostały jeszcze przez cały dzień :)

Dub drinki Dub występ Dub AGM i baloniki Dziewczyny, dziękuję i do zobaczenia!

Dublin, a w zasadzie Dun Laoghaire

28 czerwca, piątek

Rano przemiły pan harbour master z Arklow oddał nam cumy, elegancko odepchnął od kei i …wepchnął na mieliznę.

Wreszcie na żaglach! Całą drogę przepłynęliśmy w ciszy. Osiedliśmy pod Dublinem w dużej marinie Dun Laoghaire. Koniec francuskiej przygody na wodach brytyjsko-irlandzkich.

Dub główki Dub za koniec

Arklow, Irlandia

27 czerwca, czwartek

W środę rano urzędnik śluzowy w Pierhead zezwolił nam na wypłynięcie przez śluzę z mariny Milford. Skwapliwie skorzystaliśmy i w dwie godziny byliśmy przy wyspie Skomer – wyspie ptaków. Dwie godziny w ciszy obserwowaliśmy maskonury, czyli puffiny, różne mewy i inne ptaszyska. Jeśli chodzi o ciszę, to myśmy ją zachowywali, ptaszory się darły.

Mil-Ark dziewczyny i ptaki Mil-Ark skała i ptaki

 

Mil-Ark maskonury Mil-Ark maskonur

Przez cały dzień pokonywaliśmy dzielnie na silniku Morze Celtyckie pożywiając się zupą rybną.

Mil-Ark AGM zupa na pokładzie Mil-Ark AGM w drodze

Mil-Ark zachód Mil-Ark AGM o zachodzie

Dopiero wieczorem wreszcie przywiało i ciemną nocą dotarliśmy do Irlandii. Osiedliśmy w Arklow.

Ark Aurelie Irlandka Ark główki portu z grajkiem

A dzisiaj… Jak Irlandia, to oczywiście Guinness!

Ark Guiness Time Ark plakat Ark pub A i B Ark B i Guiness

Znak czasów – puste kościoły, pełne puby…

Ark kościół Ark pub kontuar

A miasteczko, jak miasteczko – ładne. I Lady Melina na rzece Avoca też ładna.

Ark most i widok Ark LM na rzece Avoca

Milford Haven, Walia

25 czerwca, wtorek

Po całodobowym rejsowaniu przez Morze Celtyckie w poprzek Kanału Bristolskiego, niestety prawie cały czas na silniku, ciut przed dziewiątą rano, tuż przed wysoką wodą osiedliśmy w marinie Milford Haven. To „tuż przed wysoką wodą” było ważne, bo za dziesięć minut zamykano śluzę i musielibyśmy pikołkować na kotwicy 3 1/4 h, żeby nam ją otworzono. Taki to urok pływania po wodach pływowych.

Cały dzień dla nas. Będzie na pewno ciekawie :)

Tak, było ciekawie. Najpierw Gloria i Aurelia przyniosły z targu specjały i przygotowały to-to  wstępnie na kolację.

Mil krab Mil krab i małże

Potem wybraliśmy się na wycieczkę pieszą po okolicy. Widoki najpierw nie powalały, ale później całkiem-całkiem było ładnie. Nogi weszły nam do d…

Mil drogowskaz Mil rurociąg Mil zatoczka Mil spacer

No i nadeszła kolacja…

Mil AiG za stołem z krabem Mil MiB za stołem z krabem

Mil narzędzia Mil małże na obiad

Po tym były jeszcze banany flambirowane, ale ze względu na przepisy p.poż. nie pokażę tu  odpowiedniego filmiku. A szkoda…

Delfiny i Newlyn, Kornwalia

23 czerwca, niedziela

Niewątpliwą atrakcją po wyruszeniu w morze były delfiny. Zawsze ładnie wyglądają.fal-nnew delfinyy1 fal-nnew delfinnyy2Wieczorem dotarliśmy do Newlyn, ostatniego portu rybackiego na południowym wybrzeżu Anglii.

new łodzie rybacjkie new miasto nnew fish  chips nnew skrzyynnki z ryybammi

Rybackie trofea są skrupulatnie mierzone i liczone, trafiają do skrzynek i natychmiast wiezione do odbiorców.

new lobstery  nnew kraby1

Etap 426: Falmouth-…

22 czerwca, sobota

Po południu po długiej podróży autobusem z Londynu dotarłem do Falmouth w Kornwalii, na prawie sam czubek południowo-zachodniej Anglii.

Fal łódki Fal miasto

Spory port z ogromną ilością jachtów stojących i przy pomostach, i na kotwicy.

Fal port2 Fal port1

Czekały już na mnie trzy załogantki, Francuzki – Małgosia, Glorie i Aurelie.

Fal załoga Fal omlet

Po miłym zapoznaniu się Gloria przygotowała najprawdziwszy francuski omlet.

Etap 425: Cherbourg-Falmouth

18 czerwca, wtorek

W sobotę przyjechali Amadeusz i Antek, którzy pod dowództwem Łukasza Chołaja mają, zgodnie z zaleceniem p. Napoleona, przepłynąć z kontynentu do Anglii.

425 ekipa

Z rozmów telefonicznych i podglądu z AIS wiemy, że w niedzielę w nocy dopłynęli do Weymouth, w poniedziałek się odprawili i we wtorek popłynęli do Torguay. Czekamy na ich relacje i zdjęcia.

LM 424: Ostenda-Cherbourg (podsumowanie)

16 czerwca, niedziela

Wczoraj rano pociągiem do Paryża odjechali Andrzej i Krzysiek. Dzisiaj odlecieli samolotem do Warszawy. Wczoraj w południe samochodem przyjechała ekipa na następny etap. Dzisiaj z Józkiem tym autem ruszyliśmy do Ostendy i już wygodnie i elegancko we dwójkę dwoma autami dotrzemy z przerwą w Eindchoven w dwa dni w poniedziałek do Wrocławia. Uff.

W trakcie etapu 424 przepłynęliśmy 250 Mm w czasie 58 godzin. Na początku musieliśmy płynąć głównie wykorzystując silnik, ale dwa najdłuższe przeskoki zrobiliśmy głównie na żaglach. Wypłynęliśmy z Ostendy w Belgii, we Francji odwiedziliśmy Dunkierkę, stanęliśmy na dwa dni w Boulogne-Sur-Mer i też na dwa dni w Fecamp, a skończyliśmy w Cherbougu.

424 Francja, Anglia

Dziękuję za rejs i związane z nim doświadczenia.

Cherbourg

14 czerwca, piątek

Po dniu przerwy w czwartek o świcie ruszyliśmy z Fecamp prościutko na zachód. Przez cały dzień pięknie wiało od lądu. Ale wieczorem przywiało…

Che Józek Che Andrzej

Przywiało nas do Cherbouga. Jak zwykle po ciemku chodziliśmy w główki portu. Uff.

W mieście przywitał nas pan Napoleon Bonaparte, który nakazał nam przygotować się i ruszyć na podbój Anglii.

Che Napoleon z daleka Che Napoleon z bliska

Jak Cherbourg, to wiadomo parasolki z Cherbourga, więc odwiedziliśmy wytwórnię. Ceny z kosmosu, ale za drugim podejściem Józek się zdecydował nabyć jedną z nich. W ten sposób stracił majątek.

Che parasolki1 Che parasolki2

A tak w ogóle, to miasto jest bardzo ładne – spójrzcie:

Che karuzela Che uliczka3 Che uliczka2 Che uliczka1

Oczekujemy na następną ekipę.

Fécamp

12 czerwca, środa

Wstawiennictwo Notre Dame de Boulogne chyba podziałało – prawie całą drogę we wtorek od świtu przepłynęliśmy spokojnie na żaglach. Do północy. Tuż po wpłynęliśmy do portu i mariny Fécamp. Nie było to takie łatwe i proste. Na falach przyboju miotani w lewo i w prawo, raźno zostaliśmy wtłoczeni w wąskie główki portu.

Fec marina Fec widok z klifów

Po drodze zmieniał się cel naszego płynięcia. Mieliśmy płynąć do Dieppe, potem do Le Havre, następnie Honfleur. Jednak optymalny okazał się właśnie Fécamp leżący między pięknymi klifami. A na szczycie klifów stoi kościółek. Uroczo to wygląda.

Fec klify Fec kościół na klifach

Pięknym miejscem w mieście jest budynek zakonu Benedyktynów. Benedyktyni musieli z czegoś żyć, więc założyli gorzelnię. Ot, taka tradycja. Fajnie być Benedyktynem.

Fec pałac Benedyktynów Fec destylarnia

Innych interesujących budynków jest sporo. Ciekawe miasteczko i warto było zmienić plany dla niego.

Fec marynarski domek Fec kościół

Po sałatce „przygotowanej” i podanej na obiad przez Andrzeja musieliśmy zaznać przyjemności zjedzenia małży podanych w czterech smakach. Oj, brakuje tu mam jakiejś kobiecej ręki.

Fec sałatka Andrzeja Fec trójka i kobieta

Fec konsumpcja małży Fec małże

Boulogne-Sur-Mer

10 czerwca, poniedziałek

Przez 3/4 drogi halsówka na silniku. Żagle postawiliśmy dopiero za winklem za Calais. Uff. Przed północą dopłynęliśmy do ładnie brzmiącego miasteczka Boulogne-Sur-Mer. Okazało się również ładne z wyglądu, chociaż widok na marinę nie był zbyt atrakcyjny. Cały poniedziałek zrobiliśmy sobie odpoczynek.

Bul marina

Potajemnie, zamiast iść na zakupy, Józek i Andrzej (twierdzi, że z podjuszczenia Józka) poszli zwiedzić „największe w Europie” akwarium. A my z Krzyśkiem w tym czasie tyraliśmy na jachcie.

Bul akwarium Bul małe akwaria Bul rekin i nurek Bul płaszczka

Za karę poszedłem sam zwiedzić starówkę Boulogne. Faktycznie ładna.

Bul obelisk Bul palma i domek

Wstąpiłem również do katedry prosić o wstawiennictwo. Mam nadzieję, że udanie.

Bul katedra Bul Notre Dame

Wybory w Dunkierce

9 czerwca, niedziela

W środku nocy dotarliśmy do Dunkierki. Dunkierka, to miasto bardzo nowe, bo prawie całkowicie zburzone podczas II wojny światowej i odbudowane. Niewiele tu zabytków. Jednym z nich jest ratusz.

Dunk - ratusz Dunk - wieża

We Francji też odbywają się wybory do europarlamentu i właśnie w ratuszu był lokal wyborczy. Byliśmy tam i my.

Dunk - sala wyborcza Dunk - wybory

Przy kei znaleźliśmy tradycyjny dla Francji pomysłowy bulodrom do gry w bule, czyli petanque.

Dunk - bule Dunk - czwórka

W południe wypłynęliśmy dalej na zachód i znowu pod wiatr…

LM 424: Ostenda->…

8 czerwca, sobota

Już w czwartek wieczorem samochodem przyjechaliśmy we trójkę do Ostendy (Józek Radomański z Nysy, Krzysiek Stańczyk z Warszawy i ja, czyli Bolek Rudnik). Zabrało nam to 12 godzin jazdy.

W piątek odebraliśmy od żaglomistrza zszyty elegancko grot

Grot zszyty

i do wieczora poczekaliśmy na Andrzeja Olszewskiego, też z Warszawy, który wygrał licytację w tegorocznej edycji WOŚP. Andrzej przyleciał z Barcelony.

Dzisiaj rano po śniadaniu mimo przeciwnego wiatru ruszyliśmy na podbój Francji.

Z Ostendy

LM 422: Amsterdam-Ostenda, podsumowanie

1 czerwca, sobota

W czwórkę wypłynęliśmy z Amsterdamu i na chwilę przycupnęliśmy w IJmuiden. Przeskoczyliśmy do Scheveningen, gdzie czekaliśmy trzy dni na dobry wiatr, a tym czasie odwiedziliśmy autobusem Hagę. Zakończyliśmy rejs w Ostendzie (Oostende) w Belgii.

Przepłynęliśmy 127 Mm w czasie 26h30′, z czego 18,5 h na żaglach. Chcieliśmy dopłynąć do Francji, ale znów warunki pogodowe nie pozwoliły na to. Dziękuję załodze!