23 kwietnia, wtorek
Wielka Pardubicka rozpoczęta!
Wczoraj, w Lany Poniedziałek wystartowali: Jacek Optołowicz, Piotrek Grabowski i ja. Nagrodą jest pobyt nad Morzem Śródziemnym w Hiszpanii.
Z Alicante prywatnym autem, jak paniska, dostaliśmy się do Torrevieja. Bez zbędnej zwłoki wsiedliśmy na koń i ruszyliśmy. Z poplątanymi linami fałów i innych sznurków walczyliśmy prawie godzinę, ale trzy żagle postawiliśmy.
Teraz dyktuje Piotrek. Co wyjdzie z tego, sam jestem ciekaw.
Wczoraj rejs nam się wydłużył, wiatr nieco zmalał, wejście do portu latarnik nam wskazał. Wszystko było by dobrze, szliśmy po szlaku, kardynałka wskazała nam weście od południa, za którą zielone światło potwierdziło jedyną słuszną drogę. Tylko, że fala zrobiła się okrutna, wiejący od morza wiatr się wzmógł, a przybijająca do brzegu fala wciskała nasz dzielny okręt wprost na nabrzeże i zacumowane jachty… Tylko trzeźwość naszego kapitana i sprawność załogi okazało się jedynym lekarstwem. Po kilku brawurowych manewrach, heroiczną obroną przed abordażem wystających bukszprytów zacumowanych jachtów, szczęśliwie przycumowaliśmy prawą burtą do brzegu, rzucając cumy i szpringi na każdy dostępny poler… dobrze, że odbijaczy mieliśmy w bród i prawdopodobna strata jednego z nich nawet nie wzruszyła naszego kapitana. Stanęliśmy w Cabo de Palos. (wstawka BR… – tu byliśmy starą Meliną w roku 2014. Relacja tutaj i tutaj.)
Dzień pierwszy zakończyliśmy grubo po północy, przyjemne zmęczenie zmogło nasze ciała. Zadowoleni z przebiegu dnia i szczęśliwego przybycia do docelowego portu, wszyscy zgodnie udaliśmy się na zasłużony odpoczynek, zajmując z góry upatrzone koje.
Dzień następny, czyli dzisiaj, przywitał nas pięknym słońcem. Załoga wstała bardzo wcześnie, lecz kapitan nakazał dłuższy odpoczynek, godzinę … uznał za zbyt wczesną;)