Archiwa kategorii: …Etap 099 Palamos-Tarragona

Z Torredembarra do Tarragony

6 kwietnia, sobota

Przy tym  ciągłym „rrr…”, to aż nam gęby zaczęły furrrrkotać. Spróbujcie sami.

Zatrzymawszy się (znowu o 1 w nocy), bez burzowych strat, w tytułowym Torredembarra, daliśmy sobie luz.  Do tego stopnia, że dopiero po południu na żagielkach popłynęliśmy niespiesznie do też tytułowej Tarragony. Tu poszliśmy w miasto. Owszem, owszem, staróweczka palce lizać. I trafiliśmy na trochę kurrturry wysokiej, bo wzięliśmy udział w katedrze w koncercie chóru z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej. No i co, zdziwieni, że nie tylko winem żyje załoga?

…do Barcelony na chwilę

5 kwietnia, piątek

To „jakoś” okazało się ponad 5-godzinnym postojem pod chmurką w ciemnej, zimnej i mokrej Gironie. Aby podtrzymać morale w oczekiwaniu na zaginionego busa, raczyliśmy się co i rusz trunkami, zakupionymi przezornie w ojczyźnie.

Już o 8 rano w czwartek byliśmy w Palamos na jachcie. Krótka drzemka przedobiednia, formalności w porcie, zakupy, drobne prace bosmańskie i w drogę. Niestety 10 godzin przepłynięte na silniku prawie pod wiatr dał nam nieźle po uszach. Zaczęło się słabo.

O 1 w nocy dopłynęliśmy do Barcelony i zacumowaliśmy w Sant Adria de Besos w marinie Port Forum pod mostem. Już było lepiej, humory nam się poprawiły.

Ponieważ w tej Barcelonie pod mostem nic ciekawego nie było, w południe sobie odpłynęliśmy. W pewnej chwili znaleźliśmy się w jakiejś gromadzie maniaków na łódkach kręcących się w różnych kierunkach i przeszkadzających nam w morskiej podróży. Nagle jakby ktoś wysypał ziarno na zachodzie. Wszystkie dzioby tam się skierowały i na łeb, na szyję pognały w tamtym kierunku. Nie wiedząc o co chodzi, też pognaliśmy z nimi.

Cholery, nieco szybsze były, ale tylko trochę. Wystarczyło to na tyle, że ich nocna burza z piorunami trafiła pół godziny wcześniej… Rozpierzchły się, jak kurczaki. My z nimi.

Etap 99: z Palamos do …

4 kwietnia, czwartek

W środę 3 kwietnia wieczorem na lotnisku we Wrocławiu spotkały się tajemnicze trzy osobniki płci męskiej: Anatol, Robert Rz. i Bolek R. Spotkali się tam przypadkowo z niejakimi Michałem Z. i Mateuszem X., którzy lecieli na Karaiby. Od słowa do słowa uzgodnili jednak, że tamci lecą sobie na swoje Karaiby, a wzmiankowana trójca do Girony. Stamtąd podejrzany triumwirat jakoś miałaby się dostać do Palamos, gdzie mógłby osiąść na jakimś jachcie, na przykład na Lady Melinie.

Kluczowe okazało się słowo „jakoś”.

Etapy 99 i 100: Płyniemy po prostu

30 marca, sobota

Palamos-...1

W środę 3 kwietnia wieczorem lecimy do Girony, skąd autobusem jedziemy do Palamos. 4-go ruszamy i 5-go powinniśmy na chwilę wpaść do Barcelony. 6-go Walencja, a 7-go Alicante. Stamtąd już tylko skok do Cartageny i w okolicach 13-go powinniśmy znaleźć się w okolicach Malagi. Ambitnie.

W każdym miejscu można dołączyć do załogi. Istnieją dobre połączenia lotnicze z Polski z lotniskami po drodze.

Katalonia i okolice

27 marca, środa

W tej chwili Lady Melina stoi w porcie Palamos.

20190323_234739m

Ale na przyszły tydzień kompletuję załogę, która ruszywszy z Palamos, nie pominąwszy Barcelony, popłynie na południe w kierunku Alicante i Malagi. W środę 3 kwietnia z Wrocławia jest samolot do Girony za 150 zł. A więc…?