Miesięczne archiwum: Lipiec 2024

Ekspress – część druga

31 lipca, środa

Wtorek. Stara, wadliwa przekładnia była już zdemontowana. Od razu Krzysiek i Maciek wzięli się do montażu świeżej. Po dwóch, może trzech godzinach pracy byłoby wszystko piękne, gdyby oczywiście nie nieprzewidziane trudności. Flansza między przekładnią a pytondrivem łączącym przekładnię z wałem nie do końca pasowała i okazała się o pół centymetra za szeroka.

431 przekładnia

Przyłączył się Błażej. Cóż było robić, w ruch poszła gumówka i flansza stała się jak nowa! O godzinie 19 załoga uzupełniona dwiema załogantkami ruszyła w półgodzinny rejs techniczny. Wszystko gra i buczy! Uff…

O godz. 21 zabraliśmy się za wymianę cieknącego siłownika na nowy, niecieknący. Po północy prawie bez zbytnich problemów siłownik został wymieniony. I nie ciekł z niego olej! Uff…

Po dwóch-trzech szklaneczkach rumu z colą poszliśmy spać.

Środa. Rano powtórne szybkie sprawdzenie działania wymienionych wczoraj elementów, szybkie zapakowanie wadliwej przekładni do torby, jako bagaż prawie podręczny i szybki przeskok na lotnisko.  Już bezpośrednio na lotnisku kupiłem bilet na lot o 11-tej do Luton i odprawiłem się. Uff…

Skończył mi się prąd w telefonie, a  nie mam jeszcze biletu do Gdańska, gdzie zostawiłem wczoraj samochód. A wszystkie gniazdka na lotnisku są brytyjskie, nie europejskie… Ee-tam, kupię w Luton. Z okien samolotu zauważyłem podążającą na północ Lady Melinę :) Uff…

Na lotnisku w Luton ze zdziwieniem zorientowałem się, że nie ma już miejsc w samolocie do Gdańska. Ani do Wrocławia, ani do Warszawy, ani do Krakowa, ani nigdzie do Polski…! Ani do Pragi, a na samolot do Berlina z innego lotniska nie zdążę… Po czterech godzinach poszukiwań udało mi się znaleźć połączenie BlaBlaCarem z Londynu – wyjazd z Londynu w nocy o 2:30…

Ekspress – część pierwsza

30 lipca, wtorek

Niedziela. Czas gonił. Przez cały dzień trwały konsultacje techniczne między załogą w Inverness  a fachowcami Wojtkiem C. i Jurkiem Ż. we Wrocławiu. Ja starałem się to jakoś spinać i robiłem dobrą minę do złej gry… Bez sprawnych tych ważnych elementów jachtu dalsza żegluga byłaby niebezpieczna, a wręcz niemożliwa.

Poniedziałek. Wieści z Gdańska o przekładni były średnie – albo będzie zrobiona, albo nie… Siłownik hydrauliki steru znaleźliśmy w… Niemczech. Ale w południe dzięki dociekliwości Inverneńczyków udało się i kupiliśmy taki, ale w… Bartoszycach, 50 km na północ od Olsztyna. Starania o dostarczenie jej jakoś do Gdańska spełzły na niczym. Ustaliłem, że zostanie zostawiona w Bartoszycach do odbioru na jakiejś zaprzyjaźnionej stacji benzynowej.

Wreszcie przed 20-tą otrzymałem wiadomość: przekładnia gotowa jest do odbioru! Uff…

Wsiadłem do auta i pognałem w ciemność. Po drodze nawet nie zatrzymując się kupiłem bilet na lot o godz. 0620 z Gdańska do Luton.

Wtorek. W Bartoszycach byłem już tuż przed 2-gą. Z trudem znalazłem tę zaprzyjaźnioną stację benzynową, ale udało się – siłownik mam. Pognałem dalej w ciemności krętymi drogami. U fachowca w domu pod Gdańskiem byłem o 4-tej. Świtało. Przekładnię mam. Z dwoma pakunkami 25 i 10 kg plus mój bagaż zdążyłem na lot. Na lotnisku już za bramkami „spokojnie” kupiłem bilet z Luton do Inverness. Uff…

W samolocie wreszcie mogłem się trochę przespać. W Luton błyskawiczna przesiadka na samolot do Inverness, spanko, autobus do centrum, zupa dnia w barze, taxi do mariny i  we wtorkowe samo południe jestem na miejscu! Uff…

431 welcome to Inverness

Kłopoty

28 lipca, niedziela

Już poprzednie załogi informowały mnie o kłopotach z przekładnią, a głównie z rewersem, którego ostatnio faktycznie niemal nie było. Zapasowa przekładnia została oddana do przeglądu i remontu do firmy z Gdańska rok wcześniej. Od kilku tygodni nieustannie byli bombardowani prośbami o szybką naprawę. Miejmy nadzieję, że w poniedziałek będzie gotowa…

Poważnym kłopotem był również ubytek oleju w hydraulice steru. Kilka załóg uzupełniało olej, ale nie można było znaleźć przyczyny tego stanu. Na szczęście dzięki dociekliwości Krzyśka  wreszcie udało się ją znaleźć. Tylko jak to się mogło stać?

431 siłownik 431 siłownik rysy

Jak to przy długiej wyprawie wcześniej były też inne problemy. Pękające nici na zszyciach brytów grota (mimo przeglądu przed sezonem wszystkich żagli w jednej z renomowanych żaglowni w Szczecinie) zostały wymienione w Ostendzie w Belgii i w Falmouth w Anglii.

Dziura na bezanie (też był na przeglądzie) ręcznie została zszyta przez Remigiusza na poprzednim etapie.

430 bezan dziura 430 bezan zszycie

Całkowicie rozpadnięty wirnik pompy wody szarej również został przez niego wymieniony.

430 wirnik

Ot, „zakichane morskie życie”

Koniec etapu 430: Inverness

27 lipca, sobota

Po wielu kłopotach z przekładnią obecnej załodze udało się dotrzeć prawie bez hamulców do wyznaczonego celu.

Dzięki ogromnemu doświadczeniu Remigiusza bez strat Lady Melina przepłynęła z zachodu na wschód nieobliczalną cieśninę Pentland Firth, odwiedziła port Wick i wpłynęła szczęśliwie do mariny w Inverness. Dziękuję.

Coll – Skye

23 lipca, wtorek

Wczoraj odcinek między wyspami Coll a Skye i postój na kotwicy w Loch Dunvegan.

Coll-Dunvegan

Dzisiaj? Dalej na północ do Stornoway na Hebrydach Zewnętrznych.

Przyszedł mail od Remigiusza: Pływamy w 6 osób. Prowadzi Joasia z załogą podzieloną na 2 wachty. Jedną prowadzi Rajner, drugą ja. Dwóch załogantów jest w wachtach nawigacyjnych, trzeci spędza dobę w kambuzie. Pogoda generalnie jest do kitu. Pierwszego dnia dużo deszczu i trochę wiatru, który wskazywał gdzie mamy płynąć. Drugi dzień mniej deszczu, mniej wiatru i zero słońca. Trzeci dzień zero deszczu, trochę wiatru, który znowu pokazuje gdzie płynąć, za to sporo słońca. Pani kapitan zażyła kąpieli morskiej w drodze. Reszta nie zaryzykowała. Generalnie już przepłynęliśmy na silniku tyle co we wszystkich (no prawie) moich wcześniejszych rejsach, ale jak zapewne podglądasz, trasę robimy. (…) Z resztą jakoś sobie radzimy i delektujemy widokami z okolicy. Przesyłam zdjęcie z mroźnego dzisiejszego poranka”.

430 Mroźny poranek

Etap 430: Wokół Szkocji

21 lipca, niedziela

Wczoraj Lady Melinę w marinie Oban przejęli we władanie Joanna i Remigiusz Trzaska wraz z ekipą wrocławską. Nie zamierzają po raz trzeci w tym sezonie kazać LM przepłynąć Kanał Kaledoński, a odwiedzą Hebrydy Zewnętrzne i wcisną się w cieśninę Pentlad Firth. Dzisiaj wieczorem stanęli na kotwicy w zatoce przy miejscowości Arinagour na wyspie Coll. Oto dowód:

Oban-Coll

Zwięzły sms ze Szkocji

18 lipca, czwartek

Do napisania smsa wytypowano Andrzeja D.: „OK, no to przeszliśmy Kanał Kaledoński. Dwa dni pod górę i tyleż w dół. Na Lady Melinie, rzecz jasna. Piękne widoki.
Towarzystwo, miejsce, jacht – istota żeglarstwa, czy kanalarstwa raczej – wszystkie są.
Kanał Kaledoński to piękne miejsce. Widoki jak z serialu Outlander. Atrakcje zapewniają śluzy występujące w wielkiej obfitości. Z ręki nam jadły.
Polecamy Kanał Kaledoński na Lady M.”

Oban

8 lipca, poniedziałek

Przeszliśmy kanał Crinan wzorcowo bez żadnych problemów. Kanał rewelacja (dziękuję za polecenie), za kanałem niesamowicie. Właśnie zacumowaliśmy w Oban. Prądy silne, ale korzystnie w nie wpłynęliśmy. Melina leciała z prądem 8-10 wezłów po dnie.

Etap 428: Kanał Crinan i Kanał Kaledoński

7 lipca, niedziela

Nowa załoga na Lady Melinie, ale stary kapitan. Maciek pisze: Czy mogę prosić o przesłanie zdjęcia polisy jachtowej, zbliżam się do kanału Crinan. Możliwe, że będzie potrzebna.

428 Crinan i załoga

Zrobiliśmy dzisiaj pierwszy raz dingosa i znalazłem takie coś. Klej puścił na pawęży i cieknie woda. Spróbuję to naprawić.

428 ponton

Nie zauważyłem tego wcześniej sprawdzając ponton przed wyruszeniem na wyprawę. Dziękuję!

Campbeltown – to już Szkocja

3 lipca, środa

Trasa 42f

Wyjście z portu w Douglas na wyspie Man musieliśmy zaplanować między wchodzącymi i wychodzącymi promami. Prognoza nie była optymistyczna, zakładała 4 do 6 Bft w twarz z tendencją spadkowa. O godzinie 1955 oddaliśmy cumy i skierowaliśmy Melinę na północ. Po wyjściu w morze prognoza okazała się fałszywa. Zaczęło się od 6 i nie zamierzało na tym skończyć, im dalej w morze tym więcej na liczniku (licznik nie działa poprawnie). Po wyjściu z cienia wyspy fale wraz z nasilającym się wiatrem zasiały w nas ziarno zwątpienia. Jednak Melina na bejbi foczku i bezanie dzielnie cięła przelewające się przez pokład fale, więc kontynuowaliśmy halsówke w obranym przez nas kierunku. Nad ranem Manannan (według mitologii irlandzkiej bóg morza i pogody) pozwolił nam odetchnąć redukując siłę wiatru z 8 o połowę. Po odczytaniu najnowszej prognozy, perspektywa zbliżającego się jeszcze silniejszego sztormu zmieniła nasze plany z Belfastu na Campbeltown znajdujące się bliżej portu docelowego Glasgow. Dopłynęliśmy tam po łącznie 30h i 130nm od wyjścia z Douglas.
Obecnie oglądamy nasilający się wiatr z deszczem z baru popijając szkocką whisky.

Maciek

Man

1 lipca, poniedziałek

Na moje WhatsAppowe pytanie „Maciek, jak się udał przeskok na Man?” uzyskałem następującą odpowiedź:

„Przeskok udany, był mały problem z miejscem w Douglas, postawili nas przy pomoście promowym. Wchodziliśmy o 0200 w główki portu. Po 30 min kręcenia się w basenie portowym i gadaniu z kapitanem przez radio zaparkowaliśmy. 

Bardzo miła i pomocna obsługa portu. Piękna pani odbierała od nas cumy.

Man LM w nocy

Przelot zajął 18h. Połowa na żaglach, po południu zdechło, więc trochę na dieselgrocie, a jak zgasło całkowicie zrzuciliśmy żagle i końcówka na silniku.

Teraz czekamy na odprawę Coast Guard i idziemy zwiedzać.

Planowane wyjście z portu dziś wieczorem, nie możemy stać długo przy tym pomoście ponieważ obsługuje jednostki komercyjne.”

Man załoga Man LM w dzień