Archiwa kategorii: …Etap 097 Genua-Palamos

Ojciec chrzestny 4+

24 marca, niedziela

Wczoraj przed wieczorem dopłynęliśmy. W Hiszpanię trafiliśmy w miejscowości Palamos. Stanęliśmy w porcie rybackim mocując się z niesamowicie poplątanymi muringami.  Nikt nami się nie zainteresował, wszystkie biura były zamknięte na głucho – maniana. Trudno, musimy porzucić naszą Lady na pastwę niepewności jutra.

IMG_20190323_172646m 20190323_234841m

Lot do ojczyzny mieliśmy z Barcelony nad ranem. Problemem stał się transport na lotnisko. I tutaj udaliśmy się z prośbą do ojca chrzestnego. Okazał się nim Remigiusz mieszkający w Perpignan we Francji, który przedarł się nocą przez granicę i przybył do nas z pomocą. Dzięki jego nieograniczonej dobroci, zaradności i inwencji spokojnie dostaliśmy się na czas na lotnisko. Niestety nie za darmo – kosztowało nas to dwie konserwy gulasz angielski. Wszystkim się to opłacało, a ojciec był nad wyraz usatysfakcjonowany.

W ten niecodzienny sposób znaleźliśmy się teraz we czwórkę w pociągu relacji Kraków – Wrocław podążając do naszych kobiet.

W czasie niepełnego tygodnia przepłynęliśmy 330 mil. Na morzu byliśmy 76 godzin, początkowo pływając aż 42 godz. tylko na żaglach, a resztę, głównie przez Gulf of Lion, niestety na silniku. Bardzo dziękuję całej załodze, czyli Andrzejowi, Łukaszowi i Piotrowi oraz ojcu chrzestnemu Remikowi.

Porquerolles. Co to jest?

21 marca, czwartek

Nie wiecie? Otóż z Nicei wypłynęliśmy tradycyjnie tuż po południu i sobie popłynęliśmy tradycyjnie na genui. Znowu tradycyjnie przez noc zrobiliśmy kilkadziesiąt mil i rano stanęliśmy w marinie przy przepięknej wysepce Porquerolles.

20190321_083644m 20190321_125431m 20190321_125004m IMG_7769m

Ciekawostką z innej beczki może być to, że do tej pory 99% czasu płynęliśmy na żaglach (żaglu), a silnika użyliśmy 15 minut do ominięcia skałek i przy manewrach portowych.

Dalej swoje przemyślenia postara się przelać na ekran monitora Piotrek już po dopłynięciu do Tulonu. Ale ponieważ nie chce mu się włącza się Łukasz.

Następnego dnia po zwiedzeniu wzgórza zamkowego wyszliśmy z portu i znów obraliśmy kurs na zachód. Od początku aż do następnego dnia rano niemiłosiernie bujało. Część przysmaków trzeba było oddać morzu. Na szczęście dotarliśmy do wysp Hyeres i zacumowaliśmy w marinie przy wyspie Porquerolles.

Wyspa Porquerolles jest częścią parku narodowego Port Cros. Oprócz ogrodu botanicznego, kilkudziesięciu knajpek i wypożyczalni rowerów ma w zatoczkach niebiańskie plaże z miękkim piaskiem i lazurową wodą. Z żalem rozstaliśmy się z Porquerolles i popłynęliśmy do Tulonu. Na pocieszenie postawiliśmy komplet żagli: genuę, grota i bezana. Dużą atrakcją było też nocne wejście do wielkiego portu w Tulonie.

IMG_20190321_165153m IMG_20190321_165043m IMG_20190322_133350m 20190322_175804m

W marinie przy braku kontaktu z kapitanatem portu stanęliśmy long side, a dzięki uprzejmości stojących obok żeglarzy dostaliśmy kartę do furtki. Wyszliśmy do pobliskiej tawerny na pyszną rybkę, mule i gigantyczne krewetki. Rano szybkie zakupy na półtora dnia żeglugi i formalności w biurze portu. Okazało się że we Francji wszystkie mariny komunikują się na kanale 9, co dla obsługi jest tak oczywiste, że nie trzeba o tym pisać”.

U księcia Monako

19 marca, wtorek

W poniedziałek tuż po południu wypłynęliśmy z Genui…

20190318_133601m 20190318_133813m

…i na genui dotarliśmy dzisiaj rano do Monaco.

20190319_111204m IMG_20190319_112158m

Byliśmy zaproszeni przez księcia na honorową odprawę wart przed jego pałacem, z czego skwapliwie skorzystaliśmy.

20190319_112139m IMG_20190319_120211m

Potem w kasynie wygraliśmy, a w zasadzie Piotrek wygrał, 30 euro…

IMG_20190319_133706m IMG_20190319_132017m

Każdy znalazł w Monako to, co mu w duszy gra:

20190319_114844m IMG_20190319_123252m

Uradowani odpłynęliśmy do niedalekiej Nicei. Tu nocujemy.

Piotrek: Po pierwszej nocy przespanej na jachcie rozejrzeliśmy się jeszcze raz po Genui, a następnie około 13:30 wyruszyliśmy w pierwszy w życiu rejs morski. Rejs trwał 20 godzin, ale minął bardzo spokojnie, choć nie obyło się bez pierwszych objawów choroby morskiej. Około 9 rano Bolek zbudził mnie z mocnego snu, jednak nie miałem mu tego za złe, widząc na horyzoncie przepiękne Monako.

W Monako zatankowaliśmy, następnie zobaczyliśmy uroczystą zmianę warty pod pałacem książęcym i zajrzeliśmy do największego kasyna. Mimo że zajęło nam to raptem parę godzin, po powrocie na jacht spotkaliśmy zniecierpliwionych Monakijczyków, bo jak się okazało nasza łódka przeszkadzała w kontynuowaniu prac budowlanych. W pośpiechu (nie zdążyliśmy nawet zjeść obiadu) opuściliśmy to wspaniałe miasteczko i udaliśmy się do położonej niedaleko Nicei. Nasz zachwyt nad Monako szybko minął, gdyż Nicea okazała się jeszcze piękniejsza. To właśnie tu zostaliśmy na noc”.

Łukasz dodaje: Z Genui do Nicei płynęliśmy łącznie ponad 23 godzin, cały czas na żaglach. Przepłynęliśmy 93 mile. Wieczorem poszliśmy na spacer po słynnej promenadzie des Anglais i po mieście. Widząc długą kolejkę do jednego z barów, postanowiliśmy do niej dołączyć. Dzięki temu spróbowaliśmy lokalnego przysmaku – pieczonego omleta z mąką kukurydzianą”.

IMG_20190320_110655m IMG_20190319_194545m

Liguryjska załoga

17 marca, niedziela

Późnym popołudniem do Genui przybył Andrzej Szlezak, a przed północą Łukasz Kurnicki z synem Piotrem. Tak skompletowała się załoga następnego etapu.

20190318_134738m IMG_20190318_135736m

Sprawozdanie Piotrka: W niedzielę około 22:30 przyjechaliśmy autokarem z Bolonii do Genui, gdzie zostaliśmy serdecznie powitani przez załogę składającą się wówczas z Bolka i Andrzeja i zjedliśmy kolację z m. in. „najlepszym pesto na świecie”.

20190317_204109m IMG_7686m