Archiwa kategorii: …Etap 096 Piza-Genua

Genua

17 marca, niedziela

Po przepłynięciu 92 Mm w czasie prawie 24 godzin, z czego 1/3 na genui, stanąłem w samym centrum Genui. Niesamowite zdjęcie zrobił Andrzej, załogant następnej ekipy. Lecąc akurat nad portem przypadkowo sfotografował moment wejścia Lady Meliny do mariny.

20190317_161506mm

Tym samym zakończył się 96., ale pierwszy tegoroczny etap wyprawy. Samotne żeglowanie nie jest moim ulubionym zajęciem, ale płynąłem tu po to, żeby podjąć załogę następnego etapu.

Rapallo

16 marca, sobota

W sobotę pojechałem busem do La Spezia. Była to półgodzinna, ciekawa podróż wzdłuż malowniczego wybrzeża. Miasto, jak miasto. Wróciłem do Porto Venero i odwiedziłem jeszcze raz za jasnego to, co wczoraj widziałem po ciemku. Piękne miasteczko. To tutaj zaczyna się tzw. Cinque Terra, przepiękny pas wybrzeża, który jest rezerwatem.

Ciut po południu ruszyłem, niestety na silniku, dalej na północ. Późnym wieczorem osiadłem w Rapallo, gdzie stanąłem na kotwicy.

Porto Venero

15 marca, piątek

Wypłynięcie Lady Meliną przez ujście Arno pod 3-metrowe fale przyboju oraz przy zmiennych głębokościach było bardzo ciekawym doświadczeniem. Biała ściana kłębiących się bałwanów nie nastrajała optymistycznie. W rezultacie znowu udało się.

Pod wieczór stanąłem w przepięknym porcie Porto Venero koło La Spezi.

Zdjęcia mam nadzieję umieścić.

Na nurcie Arno

14 marca, czwartek

Dzisiaj popołudniu, po zrobieniu klaru na łódce, wypłynęliśmy na rzekę Arno.  W pierwszej załodze Aliśka, Leszek i ja.

2019-03-14-LM-Arno-evning-trial

W czasie półtoragodzinnej wycieczki sprawdziliśmy stan techniczny jachtu po zimowej przerwie. Bez zarzutu.

Roboczo

12 marca, wtorek

Aliśka już w poniedziałek nas porzuciła i pojechała oglądać to i owo w okolicy. A my, jak zwykle, tyramy. Zwłaszcza, że stwierdziliśmy, że nie ma co wypływać pod fale piętrzące się na morzu. A wieczorami owszem, owszem, spotykamy się z zaprzyjaźnioną załogą Venatora stojącego tuż obok. Tu nam dobrze.

Ruszamy w bój

10 marca, niedziela

Jest południe. Siedzimy w czwórkę (oprócz Wojtka C., Leszka G. i mnie również Aliśka Chorążykiewicz, która ma umilić nam podróż) na lotnisku we Wrocławiu i czekamy na samolot do Bolonii. Stamtąd autkiem dotrzemy do Pizy. Tam w marinie zrobimy ostatni lifting naszego jachtu, sprawdzimy na wodzie i ruszamy. Będziemy sprawozdawać.