6 czerwca, sobota
Jeszcze ostatnie wspomnienia z wczoraj: „Spacer po Palmie – przygotowania do wieczoru kapitańskiego i tenże, fundowany przez Kubusia”.
5 czerwca, piątek
„Meldujemy wykonanie zadania, panie Długi Sztagu. Jesteśmy w Palma de Majorka zgodnie z naszym planem. Stoimy w centrum miasta, więc Adaś na pewno znajdzie jacht, bo nas już na nim nie będzie. Po drodze zaliczyliśmy wiele pięknych zatoczek – na początku, by nie płacić za mariny, ale potem już tylko dla ich niebywałego uroku.
Majorka, to wyspa tysięcy zatoczek. Co jedna zatoczka, to ładniejsza. Obok zakotwiczyły joginki. Jak zaczęły te swoje ćwiczenia… Szarik zamienił się w Kolosa.
Patrzę na termometr, jest 36 w cieniu. Ale nie jest to wielki kłopot, bo cały czas wieje przyjemny wiaterek. A teraz konkurs dla tych, co przygotowują się do egzaminu na stopień Tropiciela. Pytanie brzmi: czyje to ślady? Podpowiedź zaszyfrowała maszyna Enigma: Kirazs ut łyb.
A to ja i moje super sprzęgło. Mam dwa komplety kluczy. Co mam zrobić?
Załoga spisała się na medal. Silnik przepracował 23 motogodzin, przepłynęliśmy 186 mil. Usunęliśmy usterki, które zlecono nam usunąć. W sprzęgle olej wymieniony poprzez zlanie do zęzy, weszło 2,5 l świeżego. Genua naprawiona, sztag też. Zalałem 150 l paliwa, co w prawym zbiorniku podniosło nieco stan w stosunku do startu. Lewy nie ruszony, ale odstany i z dna zlane. Z rzeczy jeszcze potrzebnych: wymiana szotów i płukanie zbiorników wody. Szykujemy jacht Adasiowi i wracamy. Jacht jest w dobrej kondycji. Dzięki jeszcze raz”.
4 czerwca, czwartek
„Dziś wydarzeniem dnia jest ślub Naszych Przyjaciół, Którym gratulujemy i z Którymi jesteśmy myślami. Z pokładu Meliny, a więc i Majorki, w tym szczególnym dniu – upalne życzenia płyną bezwietrznym strumieniem do Was z prędkością nie notowaną do tej pory w annałach żeglarstwa. To od nas, czyli Hani i Jurka Z. oraz Kuby St….
A my praktycznie jesteśmy już u celu. W sobotę kończymy, a cały piątek przeznaczamy na klar. Może są tu jakieś mauretańskie budowle, znajdzie się i jakiś ważny kamień, ale nas w pełni zadowala Melina i to, co nam daje, więc się z przyjemnością zrewanżujemy. Dziękujemy Asocjacji i polecamy się jako przeprowadzacze waszych jachtów, awionetek, śmigłowców itp. Będziecie coraz starsi i coraz zamożniejsi. Firma Aeroyachtmoowing oprócz wielu zalet ma też tę, że w rozmowach z US idziemy w zaparte. Takie mamy procedury, a dokumenty właścicieli połykamy z szybkością liścia sałaty, głównie dzięki Correga Tabs (3,40 zł, do nabycia w każdej aptece). Nie wiemy skąd się wzięliśmy na tym jachcie. Po prostu przechodziliśmy i wsiedliśmy. Takie rzeczy w naszym wieku się zdarzają”
To nasz wehikuł czasu na kotwicowisku
W marinie chcieli od nas 100 euro, więc stanęliśmy w centrum miasta za friko. Melinka jest w świetnej formie.
3 czerwca, środa
1. „Dziś dzień sanitarny. Od rana sprzątamy. Dezynfekcja, dezynsekcja i takie tam. Szarika postanowiliśmy ogolić. Ale nie możemy go dogonić. Więc wyzwaliśmy go od talibów najgorszych. Nie będzie nam tu kalifatu w swojej kabinie zakładał. Powiedział, że protestuje. Na pytanie przeciwko czemu, odpowiedział, że ogólnie. Ja go rozumiem, bo sobie kupił rękawiczki do szotów, a tu wiatru na lekarstwo, więc chodzi w rękawiczkach i mu gorąco, to się wkurza. Podobno Ania, nasza pierwsza dama i ostatnia, widziała jakąś bakterię, ale nikt jej nie uwierzył”.
2. „Ale Szarik zrobił sałatkę na lanczyk! Słuchajcie, bo dla mnie, to wydarzenie. W każdym rejsie, jak z Nim pływam, jest taki moment kiedy On mówi niby od niechcenia „to może ja zrobię sałatkę”. Ja wtedy mam wytrysk ze wszystkich ślinianek, bo wiem, co się będzie działo. Ja Jemu nigdy nie mówię, bo co będę budował Jego ego, jak ledwo swoje trzymam na powierzchni, ale to jest majstersztyk. Sałatka urzeka przypadkowością składników (wszystkie są w Supermercado przy wejściu) i nieodgadnionym smakiem. Zapytany o przepis mówi coś o improwizacji, ale każdy wie, że najlepsze są improwizacje perfekcyjnie przygotowane. Jak popłyniecie kiedyś z Szarikiem, to może też Was spotka to wydarzenie. Bądźcie gotowi”.
3. „Chcę oglądać twoje nogi, nogi, nogi…”
2 czerwca, wtorek
„Gienia po liftingu, jak nówka. Przelot na Ibizę nocą – bezcenny. Stada delfinów chyba chciały wjechać w Melinę. Nie jestem pewien, czy jednego nie zahaczyłem. Piszę to na wypadek, gdyby ktoś spotkał delfina z otartą skórką. Do San Antoni trafić łatwo. Płynie się na głos subbuferów. A to co się dzieje na ulicach i klubach, przeszło nasze największe wyobrażenia, choć wyobraźni nam nie brakuje. Jest godz. 15, w słońcu na pewno ponad 35 st. C., a oni tańczą i tańczą. My chyba zmienimy klimaty i zmienimy olej w sprzęgle (jeżeli wiecie, o co chodzi), bo to lubimy”.
To albo to sprzedamy, jako tapetę do kompów i nam się zwróci.
A To jest Szarik, który leży na słońcu, które ogrzewa mu nogi, ale jest w mokrej koszulce, o której mówi, że to jego chłodnica. Poza tym jest w porzo.
1 czerwca, poniedziałek
Jak się dowiadujemy z kolejnej relacji, na Melinie nie ma Dnia Dziecka: „U nas sprawy idą swoim rytmem. Stoimy w Calpe do wieczora – dzień techniczny. Przedni żagiel zdemontowany. Jak się zdjęło wszystkie taśmy, to widok był smutny. Zobaczymy, co zrobią żaglomistrze. W nocy wyruszymy na Ibizę (przynajmniej taki jest plan). Dziękujemy za wszystkie życzenia. Zaczęliśmy drugą czterdziestkę od wymiany oleju w sprzęgle, bo nadal jest tam emulsja, a wiadomo, że smarowanie rzecz ważna”.
31 maja, niedziela
Z samego rana nadeszły reminiscencje z wczorajszego wieczora: „A Alicante tańczyło jeszcze całą noc”.
Nadeszła też relacja już z morza: „Janek znowu nadaje. Wyszliśmy z Alicante i idziemy do Puerto de Calpe. Jest bezwietrznie i upalnie, więc za sterem Szarik. Dziś 40. rocznica naszego ślubu – okazja, by podziękować wszystkim za wyrozumiałość. Szarik rano odśpiewał motyw z Czterdziestolatka, chyba w nadziei, że go wieczorem zaprosimy na kolację. Chyba się nie przeliczy”.
Czekamy na zdjęcia Szanownych Jubilatów! Wieczorem doczekałem się tego:
„Tzn. Marusia. Ta od Szarika i Janka. Sorki, ale mój telefon decyduje za mnie, a ja czasem nie sprawdzę. Mamusię proszę zdecydowanie skreślić”. Skreślam zatem Mamusię. I dalej:
Szarik w swoim żywiole
U nas mały lanczyk. Dzień czosnkowy.
Dziś do nas nie podpływajcie.
30 maja, sobota
O godzinie 1133 pojawił się sygnał z melinowego AIS-a. Znaczy się, ktoś go włączył. Nadeszło potwierdzenie sms-em: „Jacht przejęty”. Zacząłem zastanawiać się, czym on się tak przejął, ten jacht. I nagłe olśnienie! – przecież jacht nie mógł mi napisać żadnego sms-a, bo nie ma telefonu… Jasne! To przecież Jurek Zender ze swoją ekipą. Ale ze mnie gapa.
Wieczorem przyszły „pozdrowienia z Zakopanego”…