Trochę czasu minęło od wypłynięcia z Polski. Należy się zdać relację. A więc po kolei:
Naszym celem był port Stavanger w Norwegii. Daleko. W linii prostej 540 Mm i tylko tydzień czasu. Ze Świnoujścia wypłynęliśmy w niedzielę 15 czerwca w południe.
Bałtyk
Ruch, jak w centrum miasta w godzinach szczytu. Statki mijają nas z lewa i prawa, z rufy i z dziobu. Trzeba uważać i w dzień, i w nocy (zdjęcia: Jacek Grabowski).
16 czerwca, poniedziałek: Płynąc w większości na żaglach o godzinie 0700 nie zatrzymując się ani na sekundkę przeszliśmy pod zwodzonym mostem w Kanale Falsterbo w Szwecji. Bałtyk zajął nam raptem 19 godzin.
Kattegat
O godz. 0915 przeszliśmy pod ogromnym mostem łączącym Danię ze Szwecją i znaleźliśmy się na wodach duńskich. O godz. 1455 minęliśmy zamek w Helsingoer.
Na logu już prawie 180 Mm. Płyniemy wzdłuż torów wodnych raz na silniku, innym razem na żaglach. Naszym celem na jutro, czyli na wtorek, jest Skagen na północnym czubku Danii – tam wreszcie przystaniemy, wykąpiemy się i odpoczniemy. Wiatr się wzmaga do 5 B, fale wzrastają. Krótkie i strome. Szkoda, że kierunek nie do końca dobry, bo zamiast na północ, kierujemy się na północny-zachód. W nocy wiatr na nasze szczęście zmienił kierunek na E.
17 czerwca, wtorek: Nad ranem wiatr zdechł. Na katarynie przeszliśmy tuż-tuż obok głęboko wychodzących w morze łach piachu wyspy Laesoe. Trochę zakotłowało się pod kilem… O godz. 1200 odebraliśmy smsami prognozy pogody od różnych naszych przyjaciół. Wszystkie wskazywały na silny wiatr z NW już od zaraz, a na pewno od jutra. Hm, Skagen w zasięgu wzroku, stały ląd, prysznic, uciechy portowe…
Decyzja załogi: płyniemy dalej! O godz. 1500 zmieniamy kurs na W i wpływamy na
Skagerrak
Za nami 318 Mm. Całą noc przeszliśmy na silniku wspomagając się różnymi konfiguracjami żagli.
18 czerwca, środa: O godz. 1030 osiągnęliśmy wysunięty najbardziej na S skrawek Norwegii. O godz. 1145 zacumowaliśmy w porcie Mandal. Uff.
Spełniamy oczywiście „za cudowne ocalenie”. Log 422 Mm. W ciągu 3 dób bez przerwy przepłynęliśmy 380 Mm, co daje średnią 126 Mm/dzień, czyli prędkość nieco ponad 5 węzłów.
Norwegia
Mandal: Gorąco, upał. Poszliśmy się wykąpać na piękną plażę nad Morzem Północnym. Wieczorem imprezka z polską załogą jachtu Haddock – Moniką i Krzyśkiem z Łodzi. Naleweczki palce lizać. Nieco później dopływa do portu jacht Śniadecki. Jest też Czarek, załogant norweskiego jachtu startującego w regatach. Ech, życie.
19 czerwca, czwartek: Za oknami naszego domu spokojnie. Ale prognozy nie są najlepsze. Dmucha i dmuchać będzie jeszcze mocniej. Najgorsze, że z najgorszego dla nas kierunku NW. Mimo to postanawiamy spróbować i przedostać się między kamieniami szkierów nieco bliżej celu na północ. Ruszyliśmy o 0900. W połowie drogi musieliśmy wyjść na otwarte morze. No tak, tego należało się spodziewać. Bardzo krótkie, strome fale o wysokości dochodzącej do 3 m, przy porywach wiatru do 40 kn zweryfikowały nasze plany o dalekiej podróży.
Kierujemy się jak najszybciej z tej kipieli znowu w szkiery, ale już za przylądkiem Lindesnes. Wystarczy. Już przy spokojniejszej wodzie płyniemy do najbliższego portu, ale i tak dwa razy zwiało mi golonkę z kanapki. Płyniemy przez prześlicznej urody zakamarki i zakamareczki. Przepływając przez wąziutenieczką cieśninkę w maciupeńkiej mieścince Korshavn ludzie wychodzili z domów przed próg, pozdrawiali nas i potwierdzali: nie bójcie się, przejdziecie.
Faktycznie udało się. Do Farsundu wpłynęliśmy równo o godz. 1600.
20 czerwca, piątek: Farsund.
Od wczorajszego wieczora siedzę nad prognozami pogody. Potrzeba mówi – płyń, rozsądek podpowiada – nie płyń. Zwycięża rozsądek. Czekamy do soboty na załogę Zygmunta. Zrobiliśmy sobie spacer po uroczym miasteczku. Tak, chyba mieliśmy rację: przechodząc przez most o mało co dwa razy nie zwiało nas na jezdnię.
Przepłynęliśmy 454 Mm w nieco ponad 86 godzin, w tym prawie 24 godziny na żaglach i 62,5 godz. na silniku.
Bolek Rudnik z załogą