Archiwa kategorii: Etap 56 Majorka2

Podsumowanie etapu 56

5 lipca, niedziela

Siedzimy już wygodnie w gorącym Wrocławiu. Wspominamy rejs i powrót z drobnymi przygodami. W Palmie temperatura dochodziła do 41 st. C. Autobus na lotnisko dowiózł nas wg planu, ale samolot wystartował z ponad godzinnym opóźnieniem – przednie drzwi nie chciały się zamknąć. W Poznaniu uciekł nam ostatni pociąg, a autobus (z Ustki) miał być dopiero za 2,5 godziny. Dzięki kontaktowi przez portal BlaBlaCar zostaliśmy zabrani niemal od razu przez bardzo miłego Wojtka i jego autem dotarliśmy do domów tuż po północy.

Majorkę opłynęliśmy w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara w 66,5 godziny, z tego 49,5 godziny na żaglach, a 17 używając silnika. W tym czasie pokonaliśmy 191 mil. Pięknie było. Polecamy!

20150704_132949

Ku Palmie

4 lipca, sobota

Wstaliśmy o 6 rano i od razu ruszyliśmy z kopyta na silniku, grocie i genui. Piękny, nie gorący świt budził nas w ostatnim dniu naszego rejsu.

20150704_060946 20150704_064621 20150704_091838

Tuż po godz. 12 dotarliśmy do La Lonja Marina, zrobiliśmy ostatni klar i o 1330 objuczeni tobołami opuściliśmy Melinę udając się autobusem nr 1 na lotnisko. Do następnego razu!

20150704_114405 20150704_132913

Upał i duchota

3 lipca, piątek

Dzisiaj zdechło niemal całkowicie. Na żaglach osiągaliśmy zawrotną prędkość między 0,1 a 0,9 węzła (w szkwałach max. 1,4 węzła). Zatem zaraz po śniadaniu na wodzie szliśmy na silniku, ale grot i forsail zawsze były postawione. Upał i duchota. Co chwilę zatrzymywaliśmy się i rzucaliśmy się w morze. Tylko to nas utrzymało przy zdrowych zmysłach. Tak wieczorem dotarliśmy do najbardziej na zachód usadowionej osady – pięknej Sant Elm. Tu stanęliśmy na boi (29,10 euro) i popłynęliśmy bączkiem na wieczór kapitański. Ponieważ wcześniej na jachcie zjedliśmy pyszny obiad, tanio mnie to wyniosło. Do Palmy stąd już tylko 23 mile, które zrobimy z samego rana w sobotę.

Wracamy dookoła, noc, wąwóz, kozy, niedomknięte drzwi, szkwały

2 lipca, czwartek

Zaraz po opuszczeniu Cala Rajada postawiliśmy grota i genuę. Wiało z fordewindu, ale coraz słabiej, tak że po północy o mało co nie przeszliśmy na zasilanie dieslem. Ale powstrzymaliśmy się. Słusznie. Zaczęło znowu wiać. A potem zdechło. Ale znowu zaczęło. I tak w kółko. O godz. 0430 minęliśmy najbardziej oddalony na północ od Palmy przylądek Majorki – Caba Formentor. 20150702_113112

Od tego momentu zaczęliśmy formalny powrót, ale nie z powrotem, tylko dookoła. Rano zaczęliśmy poszukiwać na mapie i w przewodnikach polecanego przez Jacka P. wąwozu. Napisy na mapie były zachęcające: Morro de La Vaca, Cala de La Calobra, Torres de Pareys. Tam płyniemy! Kapitalny wybór. Śniadanie zjedliśmy na równym.

20150702_113322

Wycieczka wzdłuż wąwozu zostawiła na nas ogromne wrażenie. A skaczące po skałach kozy, wprowadziły nas w zachwyt.

20150702_203642 20150702_204504 20150702_204944 20150702_204448

Decyzja: zostajemy tu na noc. Nieco zachmurzyło się. Zachmurzyło się do tego stopnia, że spadł deszcz. Jakieś 120 kropli na metr kwadratowy.

20150702_214924

Wieczorem zerwał się silny, szkwalisty wiatr, który wiał przez nie zamknięte drzwi wąwozu. Wyznaczyliśmy wachty kotwiczne. Na szczęście tuż przed północą zdechło. Wachty kotwiczne zostały. Dobranoc.

Coves d’Arta i fabryka pereł

1 lipca, środa

Skoro już byliśmy przypięci na stałe do lądu, postanowiliśmy zrobić wycieczkę samochodową. Opel Corsa za 42 euro otworzył przed nami różne możliwości. Dotarliśmy do przepięknej, cudownej jaskini Coves d’Arta. Jeśli tu kiedyś będziecie, odwiedźcie to miejsce, a będziecie tak samo oczarowani. Barokowe budowle kościelne są jedynie podróbką tego, co można tu zobaczyć. Warto dać więcej, niż 14 euro za bilet wstępu.

20150701_124207 20150701_115112 20150701_120159 20150701_120010

Miejscowość Arta ze swoją starą zabudową, kościołami i starym zamkiem, przyjęła nas w zacisznym ogródeczku jednej z kawiarni.

20150701_132355 20150701_133151 20150701_143706 20150701_144054 20150701_143438 20150701_144530

Pojechaliśmy wzdłuż bardzo wypoczynkowego wybrzeża Bahia Alcudia i Bahia Pollensa. Górskie serpentyny północnej części wyspy zawróciły nam na tyle w głowach, że późnym popołudniem dotarliśmy do Manacor do fabryki prawdziwych sztucznych pereł Majorica. Zobaczyliśmy, jak się je robi. W związku z PP związaną z ŚHiB niektóre osoby otrzymały P.

20150701_182903 20150701_183705

Postanowiliśmy opłynąć Majorkę dookoła, więc o godz. 2100 oddaliśmy cumy i popłynęliśmy przy pełnej pełni na pełnych żaglach w morze. Ahoj!

Ujarzmiony samoster

30 czerwca, wtorek

Rano, dla orzeźwienia, tradycyjnie kąpiel w ciepłej, słonej wodzie. Rewelacja.

20150630_171556

Potem lekki bajdewindowy wiaterek ciągnął nas dalej na północ. Nie mając wiele do roboty zająłem się samosterem. Okazało się, że świetnie działa, tylko trzeba było żagielek odwrócić o 180 stopni. Piękna, leniwa żegluga. Ominęliśmy parę cypelków i dopłynęliśmy do Cala Rajada. Wreszcie stanęliśmy w kurorcie. Od razu nasz budżet został nadwątlony opłatą za marinę – 44,42 euro i obiadem w knajpie.

20150630_205137

La Figuera i Cala Magraner

29 czerwca, poniedziałek

W zasadzie nic takiego się nie działo. Upał. Przed śniadaniem samoistnie zeszliśmy z boi i popłynęliśmy do pięknego miasteczka La Figuera. Godzina stania za darmo pozwoliła nam na uzupełnienie spiżarni, barku i lodu w kostkach. Przy okazji zwiedziliśmy porcik rybacki i okoliczne uliczki. Warto.

20150629_110954 20150629_111944

Potem pohalsowaliśmy dalej na północ. Około godziny 16 przygarnęliśmy Kociaczka. Taki trochę zmoknięty był, żal nam się go zrobiło, więc jednogłośnie został szóstym członkiem naszej załogi.

20150629_201646

Wieczorem dotarliśmy do kolejnej cudownej zatoczki, tym razem Cala Magraner.  Wąwóz z trzydziestometrowym klifem ciągnie się w głąb wyspy około 1 kilometra. Ścieżką z kolczastymi krzakami i wysoką trawą wychodzi się na swojsko wyglądające pola i łąki z pasącymi się kozami.

20150629_210623 20150629_211244

Archipielago de Cabrera

28 czerwca, niedziela

Dzisiaj niedziela, więc Boguś się ogolił. Ja jestem twardziel. W niemożebnym żarze poszliśmy na 3-godzinną wycieczkę do latarni morskiej Punta Anciola. 20150628_120147 20150628_123948 20150628_124710

Dotarliśmy tam we dwójkę, Lidka i ja- reszta poległa. Warto jednak było. Widoki skalnych potworów i potworów żywych zostawiły piękne wrażenie.

20150628_130512_000 20150628_125218 20150628_125014a

Po powrocie kąpiel była wybawieniem od udaru i poparzeń n-tego stopnia. Cały archipelag jest parkiem narodowym i trzeba mieć specjalne pozwolenie na stanie przy boi (płatne) i zwiedzanie wyspy. Pozwolenie to można rezerwować jedynie przez internet. Niestety tam zasięg był kiepski i na miejscu nic się nie dało zrobić. Strażnik, który do nas podpłynął, mamy nadzieję, był wyrozumiały – jak na razie nie znaleźliśmy na jachcie wetkniętego żadnego mandatu.

20150628_150042 20150628_153442

Popłynęliśmy do błękitnej groty (Cova Blava), a potem niespiesznie na żagielkach tuż przed zmrokiem dotarliśmy do zatoczki Cala Llombart z powrotem na Majorce, gdzie uczepiliśmy się jedynej bojki. Przy chóralnych śpiewach do późna spełnialiśmy za cudowne ocalenie.

Cala Pi

27 czerwca, sobota

Rano (hm, powiedzmy, że rano) rzuciliśmy się do krystalicznie czystej i cieplutkiej wody. Pysznie było. Zaraz po śniadanku popłynęliśmy pontonem na wiosełkach do zatoczki Cala Pi. Dziękujemy Ci Krzysztofie B., że kazałeś nam tu przypłynąć. Na plaży dziewczyny w toplesach, z góry z miasteczka piękny widok, w knajpce zimne piwko.

20150627_114922 20150627_120049 20150627_133116 20150627_121837a

Po powrocie z tej uczty zrobiliśmy sobie następną. Podobną. Piękne widoki, dziewczyny w toplesach, zimne piwko. Popatrzcie sobie.

20150627_142039 20150627_143134 20150627_142551 20150627_150632

Wieczorem powolutku popłynęliśmy na wyspę Cabrera (również za podjuszczeniem Krzysztofa B.). Już po ciemaku zaoczyliśmy boję, zaanektowaliśmy ją i spełniliśmy za cudowne ocalenie. Jest cudowna noc. Dobranoc spod forsaila.

Ruszamy się z Palmy

26 czerwca, piątek

Zaczęło się kiepsko. Autobus jechał tak szybko, że był na lotnisku 40 minut wcześniej, niż było na bilecie. Zamiast smacznie spać skuleni w kłębek na fotelach, musieliśmy siedzieć w kafejce na lotnisku i gadać. Ale potem już było planowo. W Palma de Mallorca na jacht, który stał spokojnie w La Lonja Marina, dotarliśmy o 10-tej.

20150626_134744

Formalności załatwiliśmy szybko z miłym Paco i 4/5 ekipy pojechało po sprawunki, a 1/5 harowała na jachcie. Po odwiedzeniu zamkniętej katedry (2/5 ekipy) i wypiciu dużego piwa (inne 2/5), stwierdziliśmy, że już nadszedł ten czas i odepchnęliśmy się od kei. Mieliśmy płynąć na zachód, ale wiaterek popchnął nas na wschód. I dobrze.

20150626_184003

Minąwszy Cabo Blanco dotarliśmy do Cala Pi, bardzo polecanego przez Krzysztofa B. Dość mocno wiało w głównej zatoczce, więc postanowiliśmy wcisnąć się do innej, ale dużo, dużo mniejszej i zdecydowanie ciaśniejszej. Spłoszywszy parkę odbywającą igraszki – owszem, ciekawie toto wyglądało – rzuciliśmy kotwicę (okazało się, że proforma) i przyczepiliśmy się czterema sznurkami z dziobu i z rufy, a to do skałki, a to do drzewka. Byliśmy zupełnie sami w tej dziczy.

20150626_200219 20150626_200826

Spełniliśmy za cudowne ocalenie i nieziemsko zmęczeni rzuciliśmy się w koje. Nie wszyscy w nie trafili, więc spali na kozetce, albo na pokładzie.

Etap 56: ŚHiB, PP, Baleary

25 czerwca, czwartek

No, wreszcie się zaczęło! Całą załogą siedzimy w autobusie relacji Częstochowa – Bremerhaven i jedziemy. Cała załoga, to Lidka, Hania, Kasia, Boguś i ja.

20150625_203046

Mnie na zdjęciu nie ma, bo robię w tym czasie zdjęcia. Na tymczasowy DA zawiózł większą część załogi i znakomitą część bagaży Dariusz G. Zdążyliśmy. Ruszyliśmy z Wrocławia o 2035. Na lotnisku w Belinie mamy być  o 0225, a samolot powinien odlecieć o 0600. Zobaczymy, co się będzie działo dalej. Bądźcie pa.