Archiwa kategorii: .LM. 2 Nie-Da-Nie

Zatoka Kilońska – koniec rejsu LM.2

30 lipca, sobota

W piątek rano w Heiligenhafen cisza i spokój przy naszym jachcie zwabiły płochliwych gości.

20160729_075458m

Nasza grzeczność spowodowała, że odpłynęliśmy dopiero w południe. Wieczorem, ale jeszcze za jasnego, dopłynęliśmy do celu, czyli mariny Laboe w Zatoce Kilońskiej. Tutaj umówiliśmy się na sobotnią wymianę z Darkiem Gurdakiem i jego załogą.

20160730_144629m

To był jeden z nielicznych rejsów, gdzie dokładnie zrealizowaliśmy wcześniejsze plany. W tydzień przepłynęliśmy dystans 250 Mm w czasie 59 godzin, z czego 29 godzin na żaglach, a 30 na silniku.

Nie-Da-Nie

Dziękuję całej załodze. Bolek R.

PŻŻ

28 lipca, czwartek

Znowu dzień, jak dzień. Wypłynęliśmy, postawiliśmy żagle, zrzuciliśmy żagle, uruchomiliśmy silnik, wyłączyliśmy silnik, postawiliśmy żagle, ominęliśmy dwa statki, zmieniliśmy kurs, pospaliśmy, zjedliśmy obiad, zaoczyliśmy ląd, ominęliśmy kardynałkę (wschodnią) i nagle stop – coś pływa w wodzie! Manewr prawie monachijski i nowa zdobycz na pokładzie: miękkie siedzisko. Potem tylko most w Fehmarnsundzie i po zachodzie słońca lądowanie w Heiligenhafen. Ot, proza żeglarskiego życia (PŻŻ). A to są ilustracje tej PŻŻ:

20160728_175901m <— „pospaliśmy” – kto to?

20160728_181613m <— „zjedliśmy obiad”

20160728_202713m <— „zaoczyliśmy ląd”

20160728_203429m <— „PŻŻ”

Puściutkie Gedser

27 lipca, środa

Po wypłynięciu z Klintholm nic się nie działo. Dopiero z letargu wyrwała nas konieczność zrobienia zwrotu przez sztag, aby nie wpaść na koniuszek półwyspu Falster na wyspie Mon („o” przekreślone). A całkiem nas otrzeźwiło gniewne dwukrotne ofuknięcie przez cofający prom w Gedser. Dzięki temu dopłynęliśmy do mariny, pustej w stosunku do poprzedniej. Na wieczornym spacerze po miasteczku zaobserwowaliśmy jedynie zająca, dwa koty i dwóch zbłąkanych turystów. Poranne wyjście po bułeczki potwierdziło wieczorne obserwacje.

20160728_101512m

W tym czasie nasz pokładowy artysta komponował swoje nowe dzieło.

20160728_091132m

 

Lohme i dalej w drogę

25 lipca, poniedziałek

Malutka marinka w Lohme jest niewielka i ma niewielkie głębokości. Stanęliśmy w mule. Mam nadzieję, że nas nie wessie.

20160725_134947m

Do południa poszliśmy na pieszą wycieczkę nad klify do najwyższego miejsca Koenigstuhl. Otaczały nas piękne bukowe lasy.

20160725_122438m

Nie wessało nas. Wypływamy w kierunku następnych klifów Klintholm w Danii.

Na Bałtyk

24 lipca, niedziela

Stojąc w Stepnicy w basenie przy stacji benzynowej zaoszczędziliśmy 45 zł i hałasów prawie do rana. Raniutko zatankowaliśmy do pełna wszystkie zbiorniki i w związku z tym do Świnoujścia płynęliśmy na silniku, zapomniawszy zupełnie o żaglach. Właśnie mijamy Świnkowo i bez zatrzymywania się wyjchodzimy na morze w kierunku klifów przy Sassnitz.

Acha, zapomniałem nadmienić, że oprócz zaoszczędzonych pieniędzy za nocleg, mamy dodatkową zdobycz dla Lady Meliny. Wyłowiliśmy nowiutkie koło ratunkowe. Oto one:

20160724_105826m

Na Bałtyku wiał pełny bajdewind 13-15 kn. Szliśmy 6-6,5 kn, a czasem powyżej 7 kn. Przetestowaliśmy nowe kamizelki. O to one:

20160724_162636m

Po północy dotarliśmy do malutkiej mariny Lohme. Dobranoc.

LM.2 – rejs Nie Da? Nie!

23 lipca, sobota

Dzisiaj zaczął się kolejny rejs Lady Meliny. Tym razem jest to pierwszy etap kilkutygodniowego szwendania się po Bałtyku. Z Dąbia ruszyliśmy o godz. 1800. Na pokładzie moja Hania, Alfik Labak, Andrzej Staniszewski i Leszek Gruszewski.

20160723_200413m

Przed 22. podeszliśmy do nowej mariny w Stepnicy. Dziki tłum. Hamulec, nawrót w miejscu i spokojnie odeszliśmy do nieodległego nabrzeża portowego ze stacją benzynową – i tak rano musimy natankować zbiorniki. Spacer utwierdził nas w przekonaniu o trafności decyzji. Dobranoc.