Archiwa kategorii: Etap .9 – Lofoty

607. rocznica bitwy pod Grunwaldem – koniec etapu 9

15 lipca, sobota

Dzisiaj o godz. 13 zakończyliśmy swoją bitwę. Zakończyliśmy zwycięsko, chociaż nie w Bodø, a w miejscowości Kjerringøy, 15 mil przed planowanym celem. Dlaczego?

W Svolvær w piątek rano zaokrętowaliśmy Kubę Gurdaka, który chciał popłynąć na spokojną wycieczkę i spotkać się w Bodø z ojcem, kierownikiem następnego etapu. Zaraz potem urządziliśmy przyjęcie urodzinowe na cześć Hani.

20170714_131700m

Po wypłynięciu w południe, odwiedziliśmy jeszcze na krótko urocze, ale deszczowe, Henningsvær.

20170714_183109m 20170714_183057m 20170714_164247m

Ściągnięte prognozy pogody mówiły o niekorzystnej zmianie kierunku i siły wiatru w sobotę rano. Popołudniu postawiliśmy żagle i z niecierpliwością czekaliśmy na wiatr. Doczekaliśmy się. Wprawdzie skręcał w niekorzystnym kierunku, ale pchał nas w miarę do przodu. Pod wieczór, tuż przed skalistymi wysepkami kontynentu, stężał. O 6 godzin za wcześnie, o 45 stopni nie z tego kierunku i 2 razy silniejszy, niż planowano. Zaczął się sztorm. Regularna 10-ka, w porywach 11, a może i 12 w skali Beauforta. Z południa, w mordę. A bosman tylko zapiął płaszcz i zaczęła się niezła zabawa. Między skałami zrzuciliśmy żagle i walczyliśmy dziarsko o utrzymanie wysokości, a jednocześnie nie wylądowanie na szczerzących się wszędzie skałach. Silnik pracował na pełnych obrotach. Dziób rzucało w lewo i prawo, ciężko było utrzymać prawidłowy kurs. Deszcz i zrywane grzywy fal zawzięcie siekały poziomymi strugami prosto w twarz. Nad ranem okazało się, że cofnęliśmy się, ale jedynie o ok. 2 mile w morze. Dookoła nadal szalał żywioł. Ale już ciut-ciut mniejszy. Zaczęła się powolna, mozolna wspinaczka. Zdecydowaliśmy się płynąć jak najbliżej skał, gdzie fale były mniejsze, niż na otwartej przestrzeni.

20170715_144607m 20170715_144539m

Z tej potyczki wyszliśmy bez strat w sprzęcie i ludziach, nie licząc ogromnego siniaka na urodzinowym udzie Hani.

Tu mamy link do zajawki filmiku Roberta,    tu cały krótki film,  tu cały dłuższy film,  tu film z lodowca Svartisen,  a tu link do dzienniczka z wyprawy Małgoni. Film z lodowca był już też wcześniej.

W tym typowo babskim rejsie (5 dziewczyn i tylko 3 chłopaków) przepłynęliśmy 325,5 mili w czasie nieco ponad 78 godzin, w tym ponad 26 godzin na żaglach (34%) i prawie 52 godziny na silniku.

Wreszcie

13 lipca, czwartek

Wreszcie uzupełniam relację z bardzo ciekawego przecież etapu po Lofotach. Bardzo ciekawego. Teraz na przykład zbliżamy się do Trollfjordu. Zaraz będzie opisany dzień po dniu. Cierpliwości.

Pierwsze Lofoty

10 lipca, poniedziałek

Po kolejnej nocce w morzu raniutko dopłynęliśmy do pierwszej z wysepek Lofotów. To wyspa Røst.

20170710_141836m

Podobno na sąsiadujących z nią malutkich wysepkach i skałach gnieździ się jedna czwarta całej populacji ptaków Norwegii. Niewątpliwą atrakcją tutaj są maskonury. Widzieliśmy je często pływające lub śmiesznie latające nad wodą.

Tu powinno być zdjęcie maskonura. I będzie.

20170710_191622m2 20170722_145628m

Natomiast sama miejscowość nie jest jakąkolwiek atrakcją, oprócz tego, że jest najdalszą osadą w paśmie Lofotów oraz to, że jest całkiem inna, bo płaska.

20170710_125310m 20170710_130920m

Wszędzie było widać porozstawiane konstrukcje z żerdzi przeznaczone do suszenia dorszy na sztokfisze.

20170710_122634m 20170710_134821m

Przeszliśmy się w te i we wte i po paru godzinach odpoczynku popłynęliśmy na następną lofocką wyspę Værøy.

Spływający jęzor

9 lipca, niedziela

Przed szóstą rano stanęliśmy przy pomoście w najbliższej odległości od jęzora. To był jęzor spływającego ze szczytów gór lodowca Svartisen. Zaraz po śniadaniu ruszyliśmy na podbój. Naprzód szutrową drogą przez łąki i lasek, a potem wzdłuż jeziora polodowcowego, które zasilane jest głównie wodą z topniejącego lodowca.

20170709_120409m

Stanęliśmy przed wypolerowanym przez lód kamiennym korytem. Ruszyliśmy w górę skacząc jak kozice górskie z kamienia na kamień. Wielokrotnie musieliśmy kluczyć i zawracać, bo na przeszkodzie stawały ogromne rozpadliny. Po dwóch godzinach mordęgi nasze czoła i wywalone jęzory dotarły do czoła jęzora lodowca.

20170709_140235m 20170709_132407m

20170709_134158m 20170709_133232m

Tam wznieśliśmy toast szklaneczką whisky z kawałkiem 1000-letniego lodu, odłupawszy go od lodowca uprzednio znalezioną kamienną siekierką.

20170709_140531m 20170709_135934m

Zejście było gorsze od wejścia. Zaczął padać drobny deszczyk i wypolerowane kamienie stały się śliskie, jakby były zamarznięte. Wszyscy zaliczyli co najmniej jedno fiknięcie.

Tutaj do obejrzenia filmik Roberta.

Do jachtu dotarliśmy powłócząc nogami. Pieruńsko zmęczeni, ale bardzo zadowoleni – pierwszy punkt programu został zrealizowany. Wieczorem ruszyliśmy dalej.

Etap 9 – Lofoty w kółko

8 lipca, sobota

Już wczoraj w ósemkę przylecieliśmy do Bodø. Siedem osób spało w hostelu na dworcu kolejowym, który to dworzec jest końcową, najbardziej na północ wysuniętą stacją kolejową w Norwegii. A ja, dzięki uprzejmości zstępującej załogi, wychyliłem z nią flaszeczkę na dobranoc na jachcie.

Rano dowiedzieliśmy się dlaczego zstępująca załoga nie mogła kupić biletów na pociąg, którym chciała dostać się na lotnisko w Trondheim. Cała poczekalnia była zasłana plecakami przybywających tabunami skautów.

IMG_8381m

Zaokrętowaliśmy się w składzie Ewa i Maciek Tarnawscy, Iwona Flis, Małgosia Brzecka, Ania Kowalczyk, Robert Pawlik, moja Hania i ja. Postaram się pokapitanować. Od razu po pożegnaniu się z poprzednikami zaczęliśmy realizować nasz plan.

Bodo-Bodo plan