15 lipca, sobota
Dzisiaj o godz. 13 zakończyliśmy swoją bitwę. Zakończyliśmy zwycięsko, chociaż nie w Bodø, a w miejscowości Kjerringøy, 15 mil przed planowanym celem. Dlaczego?
W Svolvær w piątek rano zaokrętowaliśmy Kubę Gurdaka, który chciał popłynąć na spokojną wycieczkę i spotkać się w Bodø z ojcem, kierownikiem następnego etapu. Zaraz potem urządziliśmy przyjęcie urodzinowe na cześć Hani.
Po wypłynięciu w południe, odwiedziliśmy jeszcze na krótko urocze, ale deszczowe, Henningsvær.
Ściągnięte prognozy pogody mówiły o niekorzystnej zmianie kierunku i siły wiatru w sobotę rano. Popołudniu postawiliśmy żagle i z niecierpliwością czekaliśmy na wiatr. Doczekaliśmy się. Wprawdzie skręcał w niekorzystnym kierunku, ale pchał nas w miarę do przodu. Pod wieczór, tuż przed skalistymi wysepkami kontynentu, stężał. O 6 godzin za wcześnie, o 45 stopni nie z tego kierunku i 2 razy silniejszy, niż planowano. Zaczął się sztorm. Regularna 10-ka, w porywach 11, a może i 12 w skali Beauforta. Z południa, w mordę. A bosman tylko zapiął płaszcz i zaczęła się niezła zabawa. Między skałami zrzuciliśmy żagle i walczyliśmy dziarsko o utrzymanie wysokości, a jednocześnie nie wylądowanie na szczerzących się wszędzie skałach. Silnik pracował na pełnych obrotach. Dziób rzucało w lewo i prawo, ciężko było utrzymać prawidłowy kurs. Deszcz i zrywane grzywy fal zawzięcie siekały poziomymi strugami prosto w twarz. Nad ranem okazało się, że cofnęliśmy się, ale jedynie o ok. 2 mile w morze. Dookoła nadal szalał żywioł. Ale już ciut-ciut mniejszy. Zaczęła się powolna, mozolna wspinaczka. Zdecydowaliśmy się płynąć jak najbliżej skał, gdzie fale były mniejsze, niż na otwartej przestrzeni.
Z tej potyczki wyszliśmy bez strat w sprzęcie i ludziach, nie licząc ogromnego siniaka na urodzinowym udzie Hani.
Tu mamy link do zajawki filmiku Roberta, tu cały krótki film, tu cały dłuższy film, tu film z lodowca Svartisen, a tu link do dzienniczka z wyprawy Małgoni. Film z lodowca był już też wcześniej.
W tym typowo babskim rejsie (5 dziewczyn i tylko 3 chłopaków) przepłynęliśmy 325,5 mili w czasie nieco ponad 78 godzin, w tym ponad 26 godzin na żaglach (34%) i prawie 52 godziny na silniku.