Archiwa kategorii: Etap 22 Malaga-Portugalia

Lotem (na Maderę) bliżej?

10 listopada, poniedziałek

Nie mogąc dostać się na czas na Maderę od strony morza, ekipa Henia postanowiła zdobyć wyspę z powietrza. Po zabezpieczeniu jachtu w marinie Vilamoura załoga udała się na lotnisko w Lizbonie. Nie mamy żadnych wieści, czy akcja udała się – czekamy na jakąś relację.

A tymczasem organizujemy następną załogę, w celu przeprawienia Meliny na Maderę. Jeśli masz czas i ochotę, serdecznie zapraszamy. Patrz - Wolne koje

…podupadł

8 listopada, sobota:

W czwartek przed południem, śledząc pilnie poczynania załogi Meliny, spostrzegłem, że ekipa zwracając chyba zbytnią uwagę na statki przepływające w wąskiej Cieśninie Gibraltarskiej, nie zauważyła Gibraltaru. Natychmiast zareagowałem wysyłając sms: „Co się dzieje? Olewacie Gibraltar? Skała jest z tyłu po prawej!”. Wyważona odpowiedź brzmiała: „Mamy zdjęcia. A tak poważnie, to czas. Przeczekaliśmy noc w porcie, żeby nie przechodzić cieśniny po ciemku. Teraz naprzód! Czy coś nowego w prognozie? Musimy podjąć decyzję, co do trasy na Maderę”. Podałem: „Cz. 5-10 W, Pt. rano 10 SW wiecz. 15 SW-W, So. 10 NW 15-20 WNW, Nd. w nocy 20-25 NW w szkw. 30 od południa 20 NW, Pn. 10-15-10 NW, Wt. 15-10 NW, Śr. 5-10 NW-W„. Dalsza zdalna wymiana zdań: „Dzięki, czyli w mordę, co robić, ale dajemy radę”. „Na razie w mordę. Wasz kurs, to 254, czyli dopiero od soboty jako-tako”. ” Tym się krzepimy ;)

Po wypłynięciu na ocean, wieczorem przechodzili przez dwa grube tory wodne. Zawijasom i tańcom na wodzie nie było końca. Ładnie to wyglądało na mapie siedząc sobie w kapciach przy kompie. Im nie było chyba tak łatwo. W nocy o godz. 2205 nadszedł meldunek: „Wreszcie wyrwaliśmy się prądom i wiatrom”. Już po północy, w piątek o 0051 UTC pojawił się ostatni sygnał z AISa. Poszli w morze.

W sobotnie późne przedpołudnie, obudziwszy się po chóralnych śpiewach patriotycznych u Aliśki (wszak zbliża się Święto Niepodległości), rzuciłem okiem na mapę w komputerze. Pojawił się na niej znajomy symbol Meliny. Dziwne, przecież powinni być na środku oceanu, a tam nie ma zasięgu. O, psia kość, toż to wybrzeże Portugalii! Zaniepokojony wysłałem natychmiast sms: „Co się stało? Mam nadzieję, że nikt nie zachorował?”. „Oceniając dobowe przebiegi i kierunki wiatru oceniliśmy, że nie dopłyniemy. Schroniliśmy się w Vilamoura pod Faro” – brzmiała odpowiedź. Hm, dziwne, bardzo dziwne…

Malaga-Madera odwrót

No cóż, szkoda, że tak się stało, bo akurat zmontowała się ekipa na trasę z Madery na Kanary.

Bojowy duch

6 listopada, czwartek:

Po dniu postoju i oddawaniu się dyndaniu wczoraj rano z Fuengirola dostaliśmy sms: „W porcie na cumach mamy przechył. Ale nie mamy trwogi w sercu – wychodzimy! Akurat zdechło”. Wyszli. O godz. 1616 prośba: „Możesz podesłać prognozę?” Podałem z trzech źródeł, identyczną. Nastąpiło błagalne pytanie: „Ale kierunki bez zmian?” Po odpowiedzi zauważyłem na AISie zmianę kursu ku lądowi. Wieczorem wylądowali w Torreguadiaro u ujścia Rio Guadiaro.

Dzisiaj rano nadeszło potwierdzenie: „Wczoraj schroniliśmy się w Puerto Sotogrande.Od rana atakujemy Gibraltar. Ile tu tych statków!”

Wieje halny,…

4 listopada, wtorek:

… gną się palmy”. To pierwsze słowa pierwszej smsowej pisemnej relacji Maruszki z mariny Fuengirola. I dalej: „Załoga spożywa i degustuje trunki własne oraz lokalne. Oddajemy się też naprawom - Antek dynda na maszcie. Czego to człowiek nie wymyśli, żeby uciec z kambuza”. Hm, taaak, ale żeby naprawiać Antka tak od razu na samym początku rejsu przywiązując go za nóżkę i podwieszając pod salingiem? Zaraz też nadeszło sprostowanie: „Antek za ciężki – dynda Kapitan”. Dziwne, bardzo dziwne…

IMAG0223 IMAG0224 IMAG0225

Etap 22 i 23: Malaga – Portugalia

3 listopada, poniedziałek:

Po północy na Melinie zaokrętowała się ekipa Henia Klimczaka w składzie: Maruszka – Beata Pater, Magdamo – Magda Moszczyńska, Andrzej Sierżęga i Antek Popko. Już od samego początku mieli przygody – na lotnisku o północy nie zdążyli na ostatni autobus do centrum Malagi, więc jechali pociągiem, a z dworca godzinę ciągnęli bagaże na piechotę. Na dodatek padał deszcz. Dziwne, bardzo dziwne…

Po południu wypłynęli z Malagi i po trzech godzinach stanęli w marinie Fuengirola chroniąc się przed bardzo silnym, sztormowym wiatrem. Dziwne, bardzo dziwne…