9 sierpnia, piątek
Podałem w ostatniej chwili namiary na najtańszą stację paliwową w Alesund.
I na tym ich etapy się zakończyły. Ale nie plany na przyszłość…
7 sierpnia, środa
Wreszcie są na kontynencie, w norweskim Alesund. Owszem, trochę ich wybujało na Morzu Norweskim. No i oczywiście nie obyło się bez drobnych awarii.
Mamy winowajcę. Poszedł bezpiecznik. Następna ekipa mogłaby przywieźć zapas bezpieczników samochodowych. Potrzebujemy przede wszystkim mniejsze – 1A, bo na jachcie są same duże.
Są już na miejscu, ale mają jeszcze trochę czasu, więc: Bolek, a tam w tym Geirangefiorden jest marina żeby stanąć na noc? Kojarzysz?
2 sierpnia, piątek
Maciek: Lady Melina w Kirkwall na Orkadach. Ja: Gratuluję! Ale przesyłaj zdjęcia załogi i widoki. LM znamy
Maciek: Ile kupić wąsów do szelek? 3? 4? Ja: Wg mnie 2 lub 3 sztuki. Ważne jest, żeby utrzymały ok. 100 kg człowieka
Maciek: Kurde. Wielkie one są. 25kN. Dobra. Kupujemy karabińczyki.
2 sierpnia, piątek
Ania opisała całe wcześniejsze wydarzenia na swoim profilu na Facebooku. Tam są też fajne filmiki z etapu.
Dla takiej Załogi warto było ponieść te wszystkie trudy (i ciężary )
1 sierpnia, czwartek
A co na pokładzie Lady Meliny? Jeszcze w środę wypłynęli z Inverness na północ i po północy osiedli w Wick.
Ja: Dzień dobry! Jak się płynęło? Jak się sprawuje LM?
Maciek: Miodzio :) Przekładnia i siłownik działają jak złoto. Na żaglach steru w ogóle nie dotykamy – naprawdę, przez 4 h mojej wachty nie ruszyłem steru, ostry bajdewind, wiatr 10-15 kts, Melinka płynie sama.
Jak się okazuje nie przestali szperać w szpejach, chyba tak już mają: Sugeruję, że może jak znajdziemy gdzieś nowe wąsy w rozsądnej cenie to damy Ci znać i może się kupi 3 nowe komplety? Te wąsy to dramat, musimy koniecznie kupić nowe. Krzysiek się pyta czy ten wiatrowskaz na maszcie wystarczy przesmarować czy wymienić? Bo oni chcą tam wejść i go naprawić.
Dzisiaj o 22:00 płyniemy do Kirkwall.
1 sierpnia, czwartek
Środa. Ze spuszczoną głową, powoli… i z przewieszoną przez ramię torbą z 25-kg przekładnią późnym popołudniem ruszyłem pociągiem do Londynu. Tam zasapany zatrzymując się co 50 metrów musiałem poszukać metra, następnie autobusu i tak dotarłem wieczorem prawie na umówione miejsce. Uprzejmy kierowca, Andrzej, podjechał i zdjął ciężar z moich barków. Uff..
Miałem 4 godziny wolnego na zwiedzenie London by night.
Czwartek. Ruszyliśmy punktualnie o 0230. O świcie pół godziny półsenku w Eurotunelu, a potem monotonnie autostradami przez Francję, Belgię, Holandię i Niemcy. Wieczorem Hania przejęła mnie na węźle Bielany pod Wrocławiem. Dokładnie po trzech dobach, wariackich dobach, znalazłem się z powrotem w domu. Uff…
No tak, ale auto zostawiłem przecież w Gdańsku…
31 lipca, środa
Wtorek. Stara, wadliwa przekładnia była już zdemontowana. Od razu Krzysiek i Maciek wzięli się do montażu świeżej. Po dwóch, może trzech godzinach pracy byłoby wszystko piękne, gdyby oczywiście nie nieprzewidziane trudności. Flansza między przekładnią a pytondrivem łączącym przekładnię z wałem nie do końca pasowała i okazała się o pół centymetra za szeroka.
Przyłączył się Błażej. Cóż było robić, w ruch poszła gumówka i flansza stała się jak nowa! O godzinie 19 załoga uzupełniona dwiema załogantkami ruszyła w półgodzinny rejs techniczny. Wszystko gra i buczy! Uff…
O godz. 21 zabraliśmy się za wymianę cieknącego siłownika na nowy, niecieknący. Po północy prawie bez zbytnich problemów siłownik został wymieniony. I nie ciekł z niego olej! Uff…
Po dwóch-trzech szklaneczkach rumu z colą poszliśmy spać.
Środa. Rano powtórne szybkie sprawdzenie działania wymienionych wczoraj elementów, szybkie zapakowanie wadliwej przekładni do torby, jako bagaż prawie podręczny i szybki przeskok na lotnisko. Już bezpośrednio na lotnisku kupiłem bilet na lot o 11-tej do Luton i odprawiłem się. Uff…
Skończył mi się prąd w telefonie, a nie mam jeszcze biletu do Gdańska, gdzie zostawiłem wczoraj samochód. A wszystkie gniazdka na lotnisku są brytyjskie, nie europejskie… Ee-tam, kupię w Luton. Z okien samolotu zauważyłem podążającą na północ Lady Melinę Uff…
Na lotnisku w Luton ze zdziwieniem zorientowałem się, że nie ma już miejsc w samolocie do Gdańska. Ani do Wrocławia, ani do Warszawy, ani do Krakowa, ani nigdzie do Polski…! Ani do Pragi, a na samolot do Berlina z innego lotniska nie zdążę… Po czterech godzinach poszukiwań udało mi się znaleźć połączenie BlaBlaCarem z Londynu – wyjazd z Londynu w nocy o 2:30…
30 lipca, wtorek
Niedziela. Czas gonił. Przez cały dzień trwały konsultacje techniczne między załogą w Inverness a fachowcami Wojtkiem C. i Jurkiem Ż. we Wrocławiu. Ja starałem się to jakoś spinać i robiłem dobrą minę do złej gry… Bez sprawnych tych ważnych elementów jachtu dalsza żegluga byłaby niebezpieczna, a wręcz niemożliwa.
Poniedziałek. Wieści z Gdańska o przekładni były średnie – albo będzie zrobiona, albo nie… Siłownik hydrauliki steru znaleźliśmy w… Niemczech. Ale w południe dzięki dociekliwości Inverneńczyków udało się i kupiliśmy taki, ale w… Bartoszycach, 50 km na północ od Olsztyna. Starania o dostarczenie jej jakoś do Gdańska spełzły na niczym. Ustaliłem, że zostanie zostawiona w Bartoszycach do odbioru na jakiejś zaprzyjaźnionej stacji benzynowej.
Wreszcie przed 20-tą otrzymałem wiadomość: przekładnia gotowa jest do odbioru! Uff…
Wsiadłem do auta i pognałem w ciemność. Po drodze nawet nie zatrzymując się kupiłem bilet na lot o godz. 0620 z Gdańska do Luton.
Wtorek. W Bartoszycach byłem już tuż przed 2-gą. Z trudem znalazłem tę zaprzyjaźnioną stację benzynową, ale udało się – siłownik mam. Pognałem dalej w ciemności krętymi drogami. U fachowca w domu pod Gdańskiem byłem o 4-tej. Świtało. Przekładnię mam. Z dwoma pakunkami 25 i 10 kg plus mój bagaż zdążyłem na lot. Na lotnisku już za bramkami „spokojnie” kupiłem bilet z Luton do Inverness. Uff…
W samolocie wreszcie mogłem się trochę przespać. W Luton błyskawiczna przesiadka na samolot do Inverness, spanko, autobus do centrum, zupa dnia w barze, taxi do mariny i we wtorkowe samo południe jestem na miejscu! Uff…
28 lipca, niedziela
Już poprzednie załogi informowały mnie o kłopotach z przekładnią, a głównie z rewersem, którego ostatnio faktycznie niemal nie było. Zapasowa przekładnia została oddana do przeglądu i remontu do firmy z Gdańska rok wcześniej. Od kilku tygodni nieustannie byli bombardowani prośbami o szybką naprawę. Miejmy nadzieję, że w poniedziałek będzie gotowa…
Poważnym kłopotem był również ubytek oleju w hydraulice steru. Kilka załóg uzupełniało olej, ale nie można było znaleźć przyczyny tego stanu. Na szczęście dzięki dociekliwości Krzyśka wreszcie udało się ją znaleźć. Tylko jak to się mogło stać?
Jak to przy długiej wyprawie wcześniej były też inne problemy. Pękające nici na zszyciach brytów grota (mimo przeglądu przed sezonem wszystkich żagli w jednej z renomowanych żaglowni w Szczecinie) zostały wymienione w Ostendzie w Belgii i w Falmouth w Anglii.
Dziura na bezanie (też był na przeglądzie) ręcznie została zszyta przez Remigiusza na poprzednim etapie.
Całkowicie rozpadnięty wirnik pompy wody szarej również został przez niego wymieniony.
Ot, „zakichane morskie życie”…
27 lipca, sobota
Jacht przejął Maciek Skórski wraz z Krzyśkiem i Błażejem oraz Anią i … zapomniałem imienia piątej załogantki (pomóżcie, proszę!).
Acha, Kasia!