Archiwa kategorii: .LM. 8 Kopenhaga

Duńskie śledzie na koniec LM.8

17 września, sobota

„Podróż z Rønne do Allinge, przeniosła nas w czasie i miejscu, tzn. jeśli chodzi o czas to nie jesteśmy do końca pewni, natomiast miejsce przypominało skrzyżowanie Bornholmu z Pyramiden na Spitzbergenie. Opuszczone uliczki, zamknięte knajpy, gdzieniegdzie snujący się wiekowy Duńczyk, zupełnie nie przypominały Bornholmu, jaki znamy z letnich miesięcy. Dość powiedzieć, że byliśmy jedynym jachtem w zazwyczaj dość zatłoczonym porcie.

20160916_082847m 20160916_084255m
O istniejącej tutaj niegdyś cywilizacji przypominało tylko nadal otwarte Netto i automat do opłat portowych. Na szczęście w markecie udało nam się zdobyć główny cel naszej wyprawy na Bornholm czyli legendarne śledzie z Christiansø , których niemal cały zapas wykupiliśmy ze wszystkich okolicznych sklepów (czyli dwóch).

Śledziowa uczta trwała do późnych godzin nocnych, na wszelki wypadek połączyliśmy ją z wypędzaniem złych duchów z naszego Jonasza. Nie do końca jestem przekonany, czy to śledzie, czy rum, czy też moje groźby, ale chyba zadziałało, bo poranne wiatry wreszcie były sprzyjające.

20160916_160743m

Dość powiedzieć, że większość trasy powrotnej pokonaliśmy z prędkością grubo powyżej 7kn, a średnia z ostatniego przelotu wyszła niewiele mniejsza. Dopiero jak zaczęliśmy moczyć bom w wodzie, przypomniałem załodze, że Melina to ciężki stalowy jacht i po prostu nie wypada nam pływać z taką prędkością.

W naszej wycieczce na bliską północ przepłynęliśmy 410 mil w czasie 80,5h z czego 50,5h na żaglach.

Michał Z.  z załogą”

Bornholm, czyli wszystko dla załogi

15 września, czwartek

 
„Po intensywnym kontakcie z cywilizacją w stolicy Danii, załoga zapragnęła spokoju, ciszy i kontaktu z naturą. Ponieważ prognozy, wskazywały na to, że gdzie byśmy nie popłynęli, to i tak kiedyś będziemy mieli wiatr w twarz, więc wybór padł na Bornholm. Zwłaszcza, że jeden z załogantów nigdy tam nie był, a bardzo by chciał.
Niestety ten załogant, występujący pod pseudonimem powiedzmy…

thJ04AMWA0d  „Jonasz”

zapomniał się przyznać, że już kilka razy uczestniczył w rejsach na tę piękną wyspę, ale jakoś nigdy nie udało mu się jej odwiedzić.
Problemy zaczęły się już kilka godzin za Kanałem Falsterbo. Wiatr, który miał odkręcić z E na SE, ani myślał to zrobić i cały misterny plan przebiegłej halsówki spalił na panewce. W dodatku koło północy osłabł tak bardzo, że musieliśmy włączyć silnik. Niestety silnik też nie popracował długo i pozostała nam żmudna halsówka pod przeciwny wiatr. Może nie byłoby to takie złe, gdyby centralnie na naszej trasie nie wypadła budowa farmy wiatrowej, nerwowe okręty Nato, routa statków i egipskie ciemności wrześniowej nocy.

LM.8 Kop - Born
Załoga zaczęła szybko szukać jakiegoś rozwiązania, by odczynić ten zły urok. Wyrzucenie kolegi Jonasza za burtę uznaliśmy za rozwiązanie zbyt radykalne, zwłaszcza, że z braku kuli armatniej nie za bardzo mieliśmy go czym obciążyć, a biorąc pod uwagę warunki istniało ryzyko, że sam dopłynie wpław do Szwecji, szybciej niż my na Bornholm.

th1d th2d
Jednak nie poddaliśmy się. Po okrążeniu farmy, rozwiązaniu drobnych problemów z napędem, postawiliśmy znowu żagle i czasem wspomagani silnikiem wyruszyliśmy w drogę do Rønne na Bornholmie. 

20160915_115140m 20160915_133731m

Mało tego, tuż po zacumowaniu podjęliśmy decyzję, że nazajutrz o świcie (czyli koło 14) ruszamy do Allinge, aby nasz Jonasz mógł poczuć atmosferę prawdziwie Bornholmskich portów. W Allinge w miejscu neolitycznego kultu zamierzamy odczynić uroki nad Jonaszem, tak żeby już więcej nie stwarzał podobnych problemów, a jeśli przewidziana na tę okoliczność dawka rumu nie pomoże, to nie pozostanie nam nic innego, jak zostawić go na wyspie.

20160915_130511m
W sumie dosyć mu się tu podoba (a spróbowałby powiedzieć po tym wszystkim, że nie), więc chyba nawet za bardzo by się na nas nie obraził.
Pozdrawiamy z płaskiego wrześniowego Bałtyku”.

Parówki, czy piwo?

13 września, wtorek

Nadeszła oczekiwana rewelacja. Oto ona:

„Obiecałem Armatorowi kilka słów relacji, w związku z czym przerywamy intensywne zwiedzanie Kopenhagi, by podsumować w krótkich (co na pewno się nie uda) żeglarskich (to już prędzej) słowach kilka ostatnich dni.

Niezwłocznie po odebraniu jachtu ruszyliśmy w kierunku Kopenhagi. Niestety w naszym przypadku niezwłocznie oznaczało, tuż po zjedzeniu obiadu, zrobieniu zakupów, zaparkowaniu samochodu i zapakowaniu lodówki jachtowej. Ta ostatnia czynność zajęła nam niestety najwięcej czasu, głównie ze względu na mikroskopijne rozmiary ww. Po odebraniu prognoz zapowiadających iście Chorwacka pogodę, stanęliśmy przed jednym z najtrudniejszych pytań, jakie może zadać sobie żeglarz: parówki czy piwo? Po długich dyskusjach załoga doszła do zgodnego wniosku, że parówki na ciepło smakują znacznie lepiej niż piwo, w związku czym w lodówce umieściliśmy piwo. A parówkami nakarmiliśmy ryby.  Ze względu na wspomniane wcześniej warunki pogodowe, w zasadzie w tym momencie kończą się emocje związane z żeglugą. Wrześniowy Bałtyk pozazdrościł Adriatykowi i w nocy staliśmy głównie przed dylematem, czy nałożyć tylko t-shirt, czy może jednak jakiś windstoper.

20160910_183235m 20160910_190015m

Postawione w Świnoujściu żagle zdjęliśmy dopiero przed Kanałem Falsterbo, a jedyny zwrot w czasie rejsu zrobiliśmy tylko po to, żeby śpiący pod pokładem nie nabawili się odleżyn.

20160911_180208m

W późnych godzinach wieczornych w niedzielę zacumowaliśmy w Królewskim Jacht Klubie w Kopenhadze. W poniedziałek o świcie (czyli koło 12) ruszyliśmy na zwiedzanie.

20160913_100924m 20160912_155004m

Ponieważ Bolek prosił mnie wyraźnie o zdjęcia, dzisiaj rano podjąłem się tytanicznej pracy zrobienia zdjęcia kopenhaskiej Syrence. Wróciłem z 4 siniakami, ale się udało. O ile z tłumem Amerykanów z wielkiego cruisera poszło całkiem sprawnie (wystarczyło krzyknąć, że w budce z lodami dają hamburgery), to Japończycy stawiali zacięty opór (tłum na zdjęciu). Koniec końców dzięki zastosowaniu kilku najlepszych technik Judo udało mi się dopchać do barierki i zrobić zdjęcie.

20160913_101312m 20160913_101135m

Jak tylko skończę pisać tę relację (i opatrzę rany), to ruszamy w kierunku następnego portu.

Pozdrawiam
Michał”

LM.8 – do Kopenhagi i z powrotem

11 września, niedziela

Tylko 14,5 godziny trwał postój Lady Meliny w kraju. Wczoraj (w sobotę) już o godzinie 1730 załoga Michała Zagrodnika oddała cumy w marinie w Świnoujściu i ruszyła na północ. W nocy o godz. 0400 zrobili zwrot przez rufę 20 mil na E od Arkony, o godz. 1600 przepłynęli pod mostem zwodzonym w Kanale Falsterbo, a o godz. 2100 stanęli w porcie królewskim w Kopenhadze.

Czekamy na relację i zdjęcia.