7 września, sobota
Wreszcie odblokował się dostęp do strony Meliny (to było pisane już po powrocie, ale po kolei). Relację z bardzo kłopotliwego, ale mimo wszystko ciekawego etapu, przekażę lada moment. Chodzi o most i o sztorm.
Spotkaliśmy się na lotnisku we Wrocławiu: Mirek, Józek, Zbyszek, Jacek i ja. Z tego grona Jacek był całkowitym debiutantem, reszta, to stare wygi morskie.
Już w Norwegii na lotnisku Oslo-Torp znaleźliśmy świetne i szybkie połączenie do Kristiansand, gdzie stała Lady Melina. Z lotniska dojechaliśmy busem do przystanku przesiadkowego, tam „w locie” przez telefon zakupiłem bilety na właśnie wjeżdżający bus do Kristiansand, „w locie” wskoczyliśmy do tego busa i pojechaliśmy. Po pół godzinie zorientowałem się, że nie ma mojego bagażu m.in. z komputerem w środku… Fajnie się zaczyna!
Wysiadłem na najbliższym przystanku, chłopaki pojechali dalej, a ja z duszą na ramieniu, ale z nadzieją w sercu, wróciłem do poprzedniego punktu.
Plecaczek spokojnie czekał na mnie To był najlepszy prezent urodzinowy w moje 68. urodziny. Dziękuję!
Już w nocy dojechałem do Kristiansand. Chłopaki już na mnie czekali i wspólnie cieszyliśmy się do późna…