17 kwietnia, piątek
Sms przyszedł nad ranem w sobotę (hm, co Jacek robił o godz. 0458?), ale dotyczy dni poprzednich. Otóż:
„Gomera urzekła nas. Wspaniałe widoki, kręte drogi, kolorowe miasteczka przyklejone do stromych zboczy pokrytych tarasami z uprawami bananowców. Nad tym wszystkim górujące poszarpane skały, dymiące chmurami, wyrastające z lasu laurowego. Wiele tu rzeczy jedynych lub naj… Jedyny w Hiszpanii park narodowy wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa, jedyne miejsce, gdzie robi się miód palmowy, jedyny język gwizdany, Kolumb, jako pierwszy wyruszył stąd odkryć Nowy Świat, a zewsząd widoczny Pico del Teide na Teneryfie jest najwyższym szczytem Hiszpanii. Droga do Valle Gran Rey prowadząca po zboczach wąwozu, naprawdę przyprawia o zawrót głowy – wspaniała. A wszystko tu niezgiełkliwe, z dala od głównych tras turystycznych, spokojne. Chce się tu zostać na bardzo długo. Ale my musimy płynąć na Teneryfę. W sobotę dołączy do nas Ewa.
Płyniemy więc na wschód z dobrym, świeżym wiatrem. Wzięliśmy na pokład „na stopa” Polaka i dwoje Niemców – włóczykijów. Pograli, pośpiewali i pożegnali się – chcą do Maroka”.
Stoją teraz w Marina del Sur w pobliżu Amarillo Golf na Teneryfie i czekają na Ewę.