21 listopada, środa
Rano zrobiliśmy sobie spacer po pięknym Portoferraio. M.in. weszliśmy na twierdzę i odwiedziliśmy dom, w którym mieszkał w areszcie domowym Napoleon.
Następnie pożegnaliśmy się z milą załogą Pogorii i ruszyliśmy na północ. Oczywiście nie obyło się bez przygód… Znowu pięknie wiał lekki półwiatr, więc kontynuowaliśmy żeglugę na genui.
Nie, nie, nie – spokojnie, nie myślcie, że nasze przygody, to coś strasznego. Otóż w nocy, tuż, tuż przed główkami do portu w Livorno, do którego nie zamierzaliśmy wchodzić, wychodzący prom Moby zapędził nas brutalnie do wnętrza. Tam przedefilowaliśmy wzdłuż baaardzo długiego falochronu i wyszliśmy po pół godzinie z drugiej strony. Po pięciu minutach dopędził nas jakiś ścigacz. To była motorówka Guardia Finanza. Kazali się okazać w całości, oświetlili szperaczem, wypytali o wszystko. Potem wyciągnęli w naszym kierunku podbierak na kiju na ryby, taki, jak na śluzach na Mazurach i kazali tam wrzucić wszystkie dokumenty. I odpłynęli…
Wyłonili się z ciemności po kilkunastu minutach. Tak dopłynęliśmy o północy do Marina di Pisa u ujścia rzeki Arno.