26 marca, czwartek
Parę smsów między Maćkiem a mną z ostatnich dni:
Wtorek: Godz. 1313 UTC (oni na morzu za kołem sterowym, ja w fotelu przed komputerem) – „Jesteśmy między Gomerą a Teneryfą”. „Teraz macie w pobliżu Los Gigantes. Ładne, ale uwaga na głębokości”. „Wolałbym popłynąć dalej na północ, póki wieje znośnie”. Za chwilę: „Płyniemy do San Miguel – tam na północy nie ma żadnego sensownego portu, dopiero Santa Cruz na Teneryfie”. „Los Gigantes jest ładniejsze, niż San Miguel – tam nic nie ma. Lepsze jest Las Galletas – przynajmniej jakieś miasteczko”. „Gigantos dla mnie za płytkie, nie będę ryzykował, jeszcze przy tych pływach i fali… Pewnie skończymy w Galletas. A jutro do Las Palmas, albo do tego Nieves”.
Środa: cisza
Czwartek: Godz. 1523 CET – „Jesteśmy teraz na plaży w Pasito Blanco. Po południu lecimy na Fuerte”. Godz. 2145 CET – „Nie damy rady przebić się na Fuerte. Wieje idealnie w mordę 8, w porywach do 9-ciu. Wracamy do Pasito Blanco. Dogadałem się z Łysym, co do promu”. „Niestety macie to, co my miesiąc temu. Spróbujcie jeszcze jutro”. „Parę osób jest chętnych, ale większości się nie już chce. Mają dość „wakacji” na Kanarach hehe. Wolą się jeszcze jutro trochę poopalać”.
Tak, żeglarstwo jest piękne!