Wielkanoc 2018

Płynąc po oceanie, zza świątecznego stołu serdeczne pozdrowienia i życzenia dla wszystkich przyjaciół Wrocławskiej Asocjacji Przyjaciół przesyła załoga Lady Meliny.

20180401_094727m

A teraz świąteczne reminiscencje Jurka z ostatnich dni:

No i nieubłaganie zbliża się koniec rejsu. Dramat pierwszego dnia zmienił się w jedną z najpiękniejszych podróży mojego życia. Choroba morska ustąpiła miejsca radości z kołysania i podskakiwania na falach. Nieporadność, coraz lepiej wykonywanym poleceniom kapitana. Zachwyty z niepowtarzalnych zachodów i wschodów słońca, czy też płynących obok jachtu delfinów. Bezproblemowe spanie i jedzenie pod i na pokładzie w czasie rejsu i bujania (a miałem nadzieję, że schudnę dzięki chorobie morskiej). Potrafiłem już posiekać na drobno cebulę i paprykę nie obcinając sobie przy okazji palców mimo kołysania, które pierwszego dnia powalało mnie z nóg i doprowadzało do skrajnej frustracji.  A do tego eksplorowanie najciekawszych zakątków kolejnych wysp, poznawanie ludzi, tutejszej kultury i obyczajów. Bajeczne słońce i ciepło przy świadomości, że w kraju paskuda i śnieg z deszczem. A tu eldorado! Eden! Poznałem świetnych ludzi. Brak konfliktów w grupie obcych przecież osób, skupionych na tak niewielkiej przestrzeni, skazanych na niewygody i chwilami  bardzo trudne warunki rejsu, to coś trudnego do wytłumaczenia. Doświadczyłem empatii, przyjaznych gestów, pomocy w najmniej spodziewanych chwilach. Myślę, że właściwe dobranie się załogi, było jednym z warunków tak udanego rejsu. No i śmiech! Niejednokrotnie do łez, bo potrafiliśmy się śmiać ze wszystkiego! I mimo, że na takiej niewielkiej, jak na oceaniczne warunki, łodzi znalazłem się po raz pierwszy , to ani razu nie miałem obawy, że stanie mi się coś złego. Nawet tego pierwszego dnia nie było chwili zwątpienia, że się wywrócimy, potopimy. Może to wynik mojej żeglarskiej ignorancji i niefrasobliwości, a może po prostu wiara w moc naszego jachtu i umiejętności kapitana. Jego spokój, rozwaga, opanowanie i pewność z jaką podejmował wszystkie decyzje, działały na mnie bardzo uspokajająco i dawały wiarę , że wszystko będzie ok. Nie piszę tego, gdyż wychodzę z założenia że „dzień bez wazeliny jest dniem straconym” – dla mnie tak to po prostu wyglądało i zachęciło mnie do kolejnych rejsów, jeśli tylko będzie taka okazja. I tak sobie pomyślałem: Dziwni Ci żeglarze. Są gotowi ponosić wszystkie trudy żeglugi i poniewierania przez fale, by oprzeć stopę na suchym lądzie tylko po to, by wypłynąć następnego dnia… JM

Jedno przemyślenie nt. „Wielkanoc 2018

  1. Wesołych Świąt Wielkanocnych !!!
    Miło było Was poznać !!! Mamy nadzieję, że zobaczymy się jeszcze

Możliwość komentowania jest wyłączona.