Ścięte drzewo

10 października, sobota

Wczoraj rano ściąłem w naszym ogrodzie starą morelę.

Wczoraj popołudniu dowiedziałem się, że Melina nie będzie podnoszona z dna i nie będzie transportowana na brzeg. Zostanie na głębokości 12 metrów na pozycji koło Roustel Beacon, gdzie ją straciłem. Ścięto jej maszty, żeby nie przeszkadzały w żegludze innym statkom.

Na wiosnę, być może, będziemy sadzili nowe drzewo.

Bolek Rudnik

28 przemyśleń nt. „Ścięte drzewo

  1. zbędne emocje, małych ludzi…morze i żeglowanie po nim z definicji obarczone jest ryzykiem. Kto tego nie wie i nie rozumie, kto tego nie doświadczył, ten pisze anonimowe komentarze. Wróciłem właśnie z rejsu, cały czas wierzyłem, że Melina zostanie podniesiona. To jeden z tych jachtów z duszą, o których się nie zapomina! Wielka szkoda, że spoczęła na dnie. Jako żeglarz jestem trochę przesądny, dlatego zastanawiam się, może tak miało być. Może miała zakończyć swój czas w pełni sił, pod żaglami. W pełni prezentując swój wdzięk. Zamiast skończyć pod płotem jakiejś mariny…
    pozdrawiam tych którym dane było zaprzyjaźnić się z Meliną:)

  2. Proszę wszystkich komentujących i krytykujących żeby nie wstydzili się swoich imion i nazwisk. Miejcie odwagę podpisać się pod swoimi opiniami.

  3. Czytam blog. Czytam wypowiedzi i zastanawiam się:
    Kto kilkanaście godzin po wypadku, który spowodował opisuje go , fotografuje new’sy z gazety , podsyła linki pisze o ścięciu moreli…

    Owszem, wypadki się zdarzają, większość z nas tego doświadczyła, ale dlaczego Pan B. kapitan, skiper na stronie swojego blogu:
    • Nie przeprosił załogi jachtu, którym dowodził ?
    • Nie przeprosił właścicieli jachtu, który zatopił ?
    • Nie uderzył się w pierś ?
    Pan B pisząc blog nie wykazał nawet minimum pokory za to co się stało.
    Dlaczego?
    A może wystarczyłoby:
    „ Zatopiłem jacht, prawie zginęły 3 osoby, przepraszam je, przepraszam Magdę i Ian’a, za to że zatopiłem powierzony mi jacht. Popełniłem błąd w sztuce, przepraszam.”
    i koniec.
    Pan B. miał zawsze miał wiele szczęścia, wiedzą o tym wszyscy, którzy go poznali. Wielokrotnie podejmował niepotrzebne ryzyko. Jeśli teraz nie poniesie konsekwencji, jeżeli będziemy go klepać po ramieniu mówiąc „Bolek nic się nie stało” to kiedyś, jakaś kolejna załoga nie wróci do domu.
    Może zamiast pisać „poetyckie” teksty powoływać się na Goethego i Szekspira należy napisać/powiedzieć tak jak A.J.M.: Zrobiłeś „kolego morski” dzwona ze skałą ,na której od lat tkwił , 8 m beacon”
    I tyle.

    1. RKT, dziękuję za wpis na stronie naszej asocjacji. Krytyczny wpis. Bardzo krytyczny. Masz do tego prawo.
      Napisałeś, że mnie znasz. Dobrze znasz?
      Ja Ciebie nie znam, RKT. A może znam?

      Bolek Rudnik

      PS. Nr IP, z którego pisałeś komentarz, znajduje się raz w … Korei Południowej, innym razem w Szwajcarii. Podany przez Ciebie adres mailowy rkt@home.ce jest odrzucany przez moją pocztę. Czyżby był nieprawdziwy?

    2. Brawo, świetny komentarz. Podzielam w 100%. A odpowiedz na zadane na wstepie pytanie jest prosta – człowiek bez pokory…

    3. Jesteś pewien/pewna, że nie przeprosił? Czy jesteś adresatem tych przeprosin? Ja też tego nie wiem, ale nie oczekuję publicznego kajania się. To niczego nie zmieni. Pozwólmy mu poradzić sobie z tym problemem nie dobijając go, bo nikt z nas nie chciałby zdobyć takiego doświadczenia. Każdy z nas miałby z tym wielki problem. Emocje, które towarzyszą zdarzeniu są bardzo złym doradcą w ocenie. Nie należy ich podgrzewać takimi komentarzami. Najważniejsze jest to, że nikt nie zginął. Oczekiwanie poniesienia konsekwencji jest absurdalne. Uważasz, że ich nie poniósł? Zastanów się…

  4. Chyba tu jednak jakieś niezrozumienie mojej wypowiedzi nastąpiło, yumitori.
    1.Nikogo i niczego nie oceniam- nie było to moim zamiarem
    2.Jeżli strona/forum jest exkluzywne to najprościej jest je udostępnić tylko dla wybranych
    Komentuję jedynie te cytaty, które tutaj pasują tak średnio.

    1. Każdy, kto czyta tego bloga ma pojęcie o żeglarstwie i wie, że w takich warunkach mogli zawieść tylko ludzie. Tak samo jak na szosie paradoksalnie najwięcej wypadków jest przy pięknej pogodzie.

    2. Cytaty wydały mi się odpowiednie, bo czasem drobny błąd ludzki i splot niesprzyjających okoliczności uruchamia sekwencję zdarzeń, które ostatecznie kończą się utratą jachtu. Jak było tym razem nie wiem.
      Na podstawie tych nielicznych faktów, które znamy żadnej „trzeźwej oceny” sformułować nie można. Formuła oceny także nie wydaje mi sie odpowiednia.
      W tych okolicznościach, dość bezceremonialna i kategoryczna wypowiedz A.J.M wydała mi się zupełnie niestosowna. Stąd moja reakcja.
      Strona jest oczywiście dostępna dla wszystkich. Wystarczy jednak poczytać trochę wcześniejszych wpisów, aby się zorientować, ze większość piszących zdążyła „zaprzyjaźnić” się z Meliną osobiście i daleko nam do „miłego samopoczucia”.
      Yumitori

  5. Nie wiem o jakim relatywizmie tu piszesz Janina.
    Znamy tylko podstawowe fakty. O szczegółowych okolicznościach zdarzenia wiemy bardzo niewiele i nic nie wiemy na pewno.
    Każdy, kto ma trochę doświadczenia żeglarskiego może sobie pooglądać mapę, postudiować tablice pływów, poczytać locję i wyciągać wnioski, ale na własny użytek.
    Na to żeby formułować publiczne oceny, wymądrzać się i stawiać pod ścianą skippera nie mamy żadnego prawa.
    Miejsce, czyli forum przyjaciół Meliny także nie jest odpowiednie.
    Wszyscy popełniamy błędy małe lub duże i czasem tylko szczęściu zawdzięczamy to, ze udaje nam się wybrnąć z kłopotów bez poważnych konsekwencji.
    Jeśli uważacie, ze trzeba uczyć się na błędach to napiszcie o swoich i o tym, jaką naukę z nich wyciągnęliście.
    Wtedy będziecie wiarygodni i godni szacunku.
    Yumitori.

  6. Porównywanie się do ogródkowego drwala ani patetyczne ani dowcipne ,raczej trąci kabotynizmem.Zrobiłeś „kolego morski” dzwona ze skałą ,na której od lat tkwił , 8 m beacon a nie z łodzią podwodną.I ten paskudny beacon i te ” straszne ,tajemnicze prądy „opisano we wszystkich locjach i almanachach typu Reeds”a. Czyli co,? rutynowe pytania :kto sterował ,kto prowadził obserwację ,kto czytał i zrozumiał locję itd. itp.O szczęściu i kto obiegowo je posiada nie będę się wypowiadał .Żal właścicieli jachtu i jego samego.Myślę ,że jakieś izby powinny się w tej sprawie wypowiedzieć .Bowiem zderzenie to jedno a temat bezpieczeństwa kadłubów z” betonu siatkowego”to drugie.
    Z żeglarskim pozdro.
    AJM

    1. Komentarz kolegi AJM przypomniał mi o pewnym cytacie z Goethego:
      „Błędy człowieka czynią go sympatycznym”.
      Szekspir zaś słusznie zauważył, ze:
      „Najlepszych ludzi uformowało naprawianie własnych błędów” oraz,
      że :
      „Wyrozumiałość jest owocem znajomości własnych błędów”
      Zastanawiam się więc z czego wynika taki brak wyrozumiałości u AJM?
      Z nieomylności?
      ;-)

      Yumitori

      1. Czyli generalnie wszystko jest relatywne i możliwe do wygładzenia i zmiękczenia,
        a coś takiego jak fakty i tzw, „trzeżwa ocena” nie istnieje?
        Jeżeli będziemy lekceważyć fakty i realne mechanizmy, to one same się upomną, tak jak upomniał się ten beacon…
        Ok, miłego samopoczucia, wszak to najważniejsze;)

    2. Znaleźć winnych i najlepiej rozstrzelać!
      Na szczęście wody nie te, bandera nie taka i władze o zupełnie innej mentalności.

    3. Kapitany małe, kapitany większe, kapitany jeszcze większe i mandaryny. Urzędnicy urzędów mniejszych i większych i bardzo dużych. Macie obiekt do wystrzelania.
      Czy dziennik jachtowy był przewiercony i przeszyty? Czy był podbity pieczątką i podpisany?
      Czemu dziennik nie został zachowany? Czemu go nie zabrano z jachtu?
      Czy wywołano alarm wodny? Jak brzmiał sygnał? Ile kropek ile kresek? Czy wszyscy zrozumieli? Czy wydano rozkaz opuszczenia jednostki? Jakim sygnałem? Dlaczego nie zabrano dziennika jachtowego? Toż to dokument święty!!
      Jacht może zatonąć tylko zgodnie z procedurą i przepisami. Jeśli nie, i kapitan u nas podpadnięty, to go dorwiemy teraz i zniszczymy.
      Do nich nie dociera to, że czasy się zmieniły, że kapitany już nie takie wielkie, że sztuką jest nie kapitanowanie, ale zgromadzenie załogi, która chce z nimi pływać.

      1. Dużo napisałeś. Według mnie same bzdury. Chętnie bym ci to wytłumaczył, ale nie będę polemizował z anonimami. Jeśli naprawdę wierzysz w to co piszesz to dlaczego nie masz odwagi się pod tym podpisać.

  7. Kiedy nie można nic już zrobić, kiedy już wiem, że to koniec Meliny żeglującej z nami po morzach, to przychodzi do mnie żal i smutek. Wspomnienia, dużo wspomnień. Dwadzieścia lat minęło odkąd weszłam w Obanie na pokład. Z wdzięcznością myślę o tym, co na Melinie przeżyłam, jak ważne to dla mnie było. Kawałek serca i duszy z nią związałam.

  8. Pomimo wielkiej straty cudem żyjecie co mnie ogromnie ucieszylo.Warci jesteście dalszego życia w radosci.Krysia B.

  9. Ja popłynęłam raz. I tak, jak pisałam w rejsowym dzienniku – Melina miała starą duszę, do której radośnie przylgnęła moja. To się nie zmieniło, dusza Meliny jest z nami, no bo z kim miałaby być?

  10. Nie pływałem zbyt wiele ma Melinie, ale jeden rejs wystarczył by mentalnie połączyć się z nią na zawsze.
    Może jej ciało objęło wieczną wachtę ale jej duch wiecznie młody żyje póki w nas żyje.
    Uważam, że ten niefart losu powinien popchnąć wszystkich do działania i otworzyć nowy rozdział w życiu asocjacji.
    Po żałobie poszukajmy nowej meliny o obdarzmy ją naszą przyjaźnią, kontynuując to co połączyło tak wielu ludzi.
    Nie sadźmy drzew – wodujmy nowy jacht !!! :)
    „Pstrągu”

  11. Jak w starej shanty:
    Pół wieku pod żaglami szła
    Czy wicher, czy też gęsta mgła,
    nie krzyknie nikt już „Żagle staw!”
    Nie grożą jej już zęby raf
    Bo już skończone są jej dni
    I jak kotwica w morzu tkwi…
    Kadłub zasypie morski piach
    A duch jej pozostanie w nas…

Możliwość komentowania jest wyłączona.