26 października, sobota
Rano w marinie Korsør zobaczyliśmy, że piękna Lady Melina stoi obok jakiegoś ciekawego, ale mimo wszystko – szkaradztwa.
Mieliśmy plan płynąć przez wąziutką cieśninę Guldborgsund z dwoma zwodzonymi mostami w Guldborg i Nykøbing. Niestety wypłynęliśmy dopiero o 11-tej i najprawdopodobniej nie zdążylibyśmy na ostatnie otwarcie mostu o godz. 18 i stalibyśmy na kotwicy. Musieliśmy zweryfikować swoje plany i popłynęliśmy przez Storstrøm, inną cieśninę też z dwoma mostami, ale zwykłymi.
Terkotanie silnika na gładziutkiej wodzie złagodził nam przepiękny zachód słońca
Pierwszy most był już na wyciągnięcie ręki, gdy nagle opadła na nas bardzo gęsta mgła. Trzy osoby na pokładzie wypatrywały niebezpieczeństw. Na AIS-ie widać było jakiś nieruchomy statek pół mili przed mostem. Na ekranie radaru tuż przed nami zobaczyłem dziwne dwie grube kreski w poprzek naszego kursu, gdy nagły okrzyk Andrzeja „Co to za światła!???” wyrwały mnie z nawigacyjnej. Tuż, tuż przed nami pojawiła się jakaś wielka konstrukcja. Był to całkiem nowy most w budowie. Przed tym, który mieliśmy na mapach…
Zdjęcia są już z przepływania pod tym niby pierwszym, który okazał się drugim… Pod trzecim, który miał być drugim przepływaliśmy już powolutku w ciemnych ciemnościach w białej białości gęstej mgły. W najbliższym porcie Stubbekøbing wpłynęliśmy nie do wąskiej i dość płytkiej mariny, a jak duże statki do oświetlonego basenu głównego. Uff…
Wnioski? Trzeba mieć zawsze jak najbardziej aktualne mapy!!!