16 lutego, środa
Zostalibyśmy jeszcze chwilę na Faial i zjedli wreszcie te steki na kamieniu, ale zbliżający się od zachodu sztormowy front zapowiadany na czwartek i zmiana kierunku wiatru, zmusiły nas do odwrotu.
Po kąpieli i lanczyku wczoraj po południu oddaliśmy cumy i podążyliśmy leciutkim baksztagiem ku Sao Jorge. Tu dotarliśmy wieczorkiem do mariny Velas pod wrzeszczącą skałę. Malutkie miasteczko nas zauroczyło.
Po spożyciu w lokalnej knajpce tutejszych specjałów wróciliśmy na jacht i od przed północą kontynuowaliśmy to, co rozpoczęliśmy wcześniej, czyli planowy odwrót na wschód. Początkowo baksztag był leciutki, a pełnia księżyca oświetlała zmarszczki na oceanie. Po kilku godzinach wiatr stężał i zaczęła się piękna gonitwa po falach. Tu należy podkreślić zacięcie sterownicze Arka, który nie bacząc na swoją, czy nie swoją wachtę, trwał za kółkiem. I tak doprowadził nas przed południem do portu i mariny Praia da Vitoria na Terceirze nieopodal lotniska i udał się na przerwę taktyczną.
Arkowi należy się wzmianka zaszczytna.