20 listopada, sobota
W piątek płynęliśmy sobie.
Płynęliśmy cały czas na żaglach, silnika używszy jedynie do manewrów portowych. W sobotę o 0600 stanęliśmy w marinie Horta. Od godziny 8 zaczęło wiać. Nieco później padać.
Przez cały dzień mocno wieje, czasami ciut słabiej. I pada. Czasami ciut słabiej, a nawet chwilowo przestaje. Odpoczywamy i wałęsamy się po Horcie. Znaleźliśmy ślad Jacka Guzowskiego i jego Eternity z wyprawy sprzed sześciu laty.
Horta w deszczu też jest ładna. A Cafe Sport szczególnie.