8 grudnia, niedziela
Bo najważniejszy jest plan. Dobry i niepodważalny plan. Plan, którego się powinno trzymać za wszelką cenę, żeby nie było bałaganu.
Plan jest taki: Pierwszy tydzień z trzech – przeprowadzamy Melinkę. Drugi tydzień – pracujemy przy niej. Trzeci tydzień – zwiedzamy wyspę i odpoczywamy.
Plan na dziś: zakładamy nową starą kotwicę. Będzie pozbawiona rdzy i odmalowana. Jak Bolo będzie szedł keją, to pomyśli, że to latarnia morska – tak świecić będzie ta nasza kotwica po liftingu.
Rano byliśmy pod katedrą, bo dobrze jest pomodlić się przed ciężką pracą.
Akurat był tam festyn, więc wciągnięto nas do zabawy.
Wracamy. Tu są jednak odległości, więc po drodze przyda się przecież mały ławeczkowy lanczyk przedpracowy.
A potem pora wytchnienia.
Dni tu mijają bardzo szybko, może dlatego, że około 18-tej robi się szaro. Sznurki, niezastąpione podczas opadów, są też bazą kina domowego. Teraz leci „Irlandczyk”.
Ale od jutra już na ostro