Dialogi polsko-grankanaryjskie

6 grudnia, piątek

Wczorajsza wizyta w marinie zaowocowała. Dzwonię rano, a oni mówią standardowo:

- Proszę czekać na telefon od nas.

Dzwonię po południu i pytam:

- Proszę powiedzieć, który jestem na liście oczekujących?

- Dwudziesty czwarty.

- Jak to – mówię – byłem wczoraj osiemnasty!

- Tak, ale jest sztorm i nikt nie wychodzi.

Nie minęło pół godziny, dzwonią.

- Mamy dla pana dobra wiadomość, sir. Mamy dla Pana miejsce w marinie. Może Pan wchodzić.

- Będę jutro o 11-tej! – mówię, ale jeszcze nie wiem jak? To przecież 10 mil pod sztorm w mordę…

VID-20191206-WA0000_M

Dzień bardzo pracowity. Złożona została do kupy i zamontowana winda kotwiczna. Wprawdzie jesteśmy tu trochę odcięci od świata, ale też nic nie płacimy. My mówimy o porcie schronienia na czas sztormu, a oni to przełykają i jakoś to sobie przerabiają. Tymczasem obie strony są zadowolone i to jest najważniejsze.