24 sierpnia, piątek
Jak pewnie niektórzy znawcy już zauważyli nie płyniemy w kierunku północno-wschodnim, a południowo-zachodnim. Na taki stan spraw złożyły się trzy rzeczy: pogoda, a w zasadzie niekorzystne kierunki wiatru, załoga i sprawy administracyjne. To na razie tyle wyjaśnień. Nowy cel, to Lavrio lub Rafina w pobliżu lotniska w Atenach.
Wystartowaliśmy ze Skopelos nieśpiesznie. Rozłożyliśmy żagle i tak popychani leciutkim tchnieniem przepłynęliśmy obok bardzo gwarnych i ruchliwych wysepek rozsianych wokół Skiatos, co rusz to atakowani różnego rodzaju pływadłami. Współpracujący fok z genuą świetnie dawały sobie wspólnie radę czy to z jednej, czy z dwóch stron.
O 22-giej dotarliśmy do cichego porciku rybackiego Orei w północnej części Eubei w przesmyku oddzielającym wyspę od kontynentu.
Już na wodzie czuć było zapachy smażonych i przypiekanych owoców morza. Mimo wypełnionych restauracji nie było tłoczno – to nie moloch turystyczny, a skromna miejscowość głównie dla Greków.
W knajpce zjedliśmy krewety (duże) i small fishki (małe). Do tego tradycyjnie pół kilo białego. Ciekawostką był młody kelner, który wszystkie czynności wykonywał biegiem. Należał mu się napiwek.
PS. Scrabble na wodzie 332:290