9 czerwca, sobota
Światła Sycylii zaoczyliśmy wczoraj ok. godz. 22. Teraz jest południe. Dopływamy do Palermo.
Poniżej wieczorny ciąg dalszy.
W Palermo cumowaliśmy przy silnym wietrze z prawej burty. Udało się, o dziwo, już przy drugim podejściu, choć łatwo nie było. W ciągu nieco ponad dwóch dób przepłynęliśmy ciurkiem prawie 230 mil.
Po obiedzie ruszyliśmy w miasto zobaczyć kolebkę mafii i szukać jej śladów. Niewprawnym okiem oczywiście nic nie znaleźliśmy, choć na pewno mijaliśmy wielokrotnie jej członków. Nieźle się zamaskowali wśród wielokolorowego tłumu głównie młodych ludzi. W całym mieście restauracje, bary i knajpki (kontrolowane zapewne przez bossów) szczelnie wypełnione. A wieczorem aż trudno się było przecisnąć przez bawiące się grupy młodzieży. Przecież to sobota. W ten gorący dzień ładnie wyglądali, zarówno dziewczęta, jak i chłopcy.
A samo miasto? Widać włoską specyfikę: piękne budynki z powyginanymi balkonami w ciasnych uliczkach, ale z sypiącym się tynkiem, piękne place pełne zieleni, a tuż obok obskurne stragany pełne różnorakiego badziewia, czysto w oficjalnych częściach miasta, a totalne śmieciowisko w zaułkach. Zresztą pooglądajcie galerię (za chwilę, bo jest w przygotowaniu).
Bardzo późnym wieczorem, a w zasadzie już w nocy, powitaliśmy Elę i Roberta Rzepeckich. Od razu udaliśmy się do knajpki na nocny obiad z lokalnym winem.