6 lutego, wtorek
Wczoraj w Esteponie, mimo dobrego zachowywania się, zostaliśmy zmuszeni z Markiem do opuszczenia pokładu. Zrobiliśmy to ze smutkiem. Smutkiem, który utopiliśmy w pięknie, które niewątpliwie zrobiło na nas wrażenie.
A oni popłynęli sobie. I dopłynęli do La Linea za Gibraltarem.
Dzisiaj w związku z tym poobieżyświatowali sobie po kawałku Zjednoczonego Królestwa.
Na koniec dnia Leszek uprzejmie doniósł: Musimy doształować trochę procentów. Na razie chłopaki nie odzywają się do mnie, bo zaprowadziłem ich do chińczyka, tylko pomyliłem godziny otwarcia i musimy pójść jeszcze raz o 19-tej. A chłopy były głodne…