28 listopada, poniedziałek
Już po raz trzeci od slipowania na Lady Melinie pojawiła się ekipa pracownicza. Tym razem z nami, czyli Wojtkiem i mną, pojechali Leszek Gruszewski i Maciek Kucharczyk. Nie było lekko, o nie. Temperatura w okolicach zera i sztormowy północny wiatr nie uprzyjemniały pobytu. Zaliczamy się do twardzieli, bo na kei stoi kilkadziesiąt jachtów, ale tylko przy trzech coś się dzieje.
Kontynuowaliśmy prace demolkowe, czyli przygotowawcze do wejścia prawdziwych fachowców. Już niemal wszyscy są umówieni i opracowany jest harmonogram prac. Ich zakres jest spory. Na razie m.in. mamy już usunięty poważny przeciek na wymienniku ciepła przy silniku (walczyły z tym dwie ostatnie załogi), obszyte taśmą anty-UV sztaksle i przeglądnięty bezan. Wszystkie ruchomości wywozimy w ciepłe i suche miejsce do Wrocławia.
Dzięki karcherowi dostarczonemu przez Gajowego zęza pod silnikiem lśni czystością. Kierownikiem robót jest oczywiście Wojtek, któremu w planowaniu przeróbek i udogodnień pomaga demontowanie z pasją przeróżnych detali naszego statku. Będziemy informowali o postępach.