23 października, niedziela
Myśleliśmy, że się wyśpimy – jak to w niedzielę. A tu o godz. 6.20 obudziła nas chmara. Okazała się chmarą osobników niespokojnie kręcących się po Ostrym. I ta chmara chciałaby sobie popłynąć na Ostrym na inną chmarę, chmarę dorszy. Niestety chmara wędkarzy z całej Polski i ich determinacja okazały się silniejsze od naszej garstki spokojnych żeglarzy. Cóż było robić? Grzecznie ustąpiliśmy.
Po kawie i nieoczekiwanie wczesnym niedzielnym śniadaniu poszliśmy na miasto.
Pogoda sprzyjała, bo nie padało. Ze względu chyba na zbyt wczesną porę handel podupadł. Musieliśmy spacerować.
Tradycyjnie, jak to w niedzielę we Władysławowie, poszliśmy w kierunku kościoła pw. WNMP. U progu gościnnie powitało nas Pepsi. Taka tradycja…
Przeszliśmy przez prawie puste sportowe Cetniewo i zeszliśmy na szeroką plażę. Nie ma to, jak nawdychać się jodu. Skorzystaliśmy zatem z tak rzadkiej dla nas okazji.
Chciałem również załatwić osobistą sprawę w kapitanacie, ale był zamknięty. Jak to w niedzielę.
W samo południe, po zgodzie bosmana portu, zdecydowaliśmy się na opuszczenie tego ciekawego, ale pustawego miasta. Jak to w październikową niedzielę.
Na spokojnej wodzie płyniemy do tej pory. A jest już wieczór…