27 lipca, środa
Po wypłynięciu z Klintholm nic się nie działo. Dopiero z letargu wyrwała nas konieczność zrobienia zwrotu przez sztag, aby nie wpaść na koniuszek półwyspu Falster na wyspie Mon („o” przekreślone). A całkiem nas otrzeźwiło gniewne dwukrotne ofuknięcie przez cofający prom w Gedser. Dzięki temu dopłynęliśmy do mariny, pustej w stosunku do poprzedniej. Na wieczornym spacerze po miasteczku zaobserwowaliśmy jedynie zająca, dwa koty i dwóch zbłąkanych turystów. Poranne wyjście po bułeczki potwierdziło wieczorne obserwacje.
W tym czasie nasz pokładowy artysta komponował swoje nowe dzieło.