Archiwa kategorii: Etap 20-21 Majorka-Malaga

Majorka-Malaga, podsumowanie

2 listopada, niedziela:

Zakończyły się dwa kolejne tygodnie wyprawy z Majorki do Malagi.

Majorka-Malaga2

W pierwszym pływaliśmy w 8-osobowym składzie, a w drugim w piątkę.  W archipelagu Balearów odwiedziliśmy Palmę de Mallorca, Formenterę i Ibizę. Na kontynencie byliśmy w marinach Moraira, Villajoyosa, Cabo Roig, Punta del Cocedor, Cabo del Palos, Cartahena i San Jose. Przeskoczyliśmy w poprzek Morze Śródziemne i w Afryce byliśmy w Melilli, a w drodze powrotnej przepłynęliśmy koło maleńkiej wysepki Alboran. Rejs zakończyliśmy w Maladze.

Przepłynęliśmy 578 mil morskich (239 + 339) w 119,5 godziny (50,5 + 69), z czego 54,5 h na żaglach (17 + 37,5) i 65 godzin na silniku (33,5 + 31,5).

DSC_3839

Teraz siedzimy w samolocie i z żalem żegnamy gorącą Hiszpanię.

Bolek Rudnik z załogą

Malaga

1 listopada, sobota:

W nocy przechodziliśmy w poprzek czterech torów wodnych prowadzących z Gibraltaru na wschód w głąb Morza Śródziemnego i do Kanału Sueskiego.

DSC_3815 DSC_3814

My płynęliśmy mniej więcej pod kątem 35 stopni do osi toru musząc co rusz uskakiwać pędzącym ponad 300 metrowym potworom. A niektóre statki płynęły tam całkiem pod prąd! Dziwaczna metoda, zwłaszcza, że ruch, jak w centrum miasta.

Rano dopłynęliśmy do Malagi. Tu oddamy się uciechom portowym.

DSC_3819 DSC_3818

Popołudniu poszliśmy na obiad i wycieczkę po Maladze.

DSC_3821 DSC_3836

DSC_3824 DSC_3827 DSC_3828

To już koniec naszego etapu wyprawy. Czekamy do jutra na załogę Henia Klimczaka.

Isla de Alboran

31 października, piątek:

Rano zatankowaliśmy paliwem do pełna wszystkie zbiorniki, łącznie z zęzą. Cena 0,999 euro za litr usprawiedliwia chyba naszą zachłanność. Pożegnaliśmy Afrykę – Andrzej wreszcie odetchnął z ulgą. Obraliśmy kurs na wysepkę Alboran, od której swoją nazwę wzięło Morze Alborańskie, część zachodnia Morza Śródziemnego.

DSC_3811

Chcieliśmy tu na chwilę przycupnąć, a nawet zanocować, ale wojskowe władze kategorycznie się temu sprzeciwiły (wyspa jest czynna chyba tylko do 17-tej, wtrąca Mirek). Może i dobrze, bo nic raczej ciekawego na niej nie ma.

Melilla – hiszpańska eksklawa w Afryce

30 października, czwartek:

Rano dotarliśmy do Afryki. Teraz jesteśmy na obiedzie w kasynie oficerskim, więc relacja będzie dopiero wieczorem.

DSC_3780 DSC_3771

Afryka, wbrew pozorom, nie powitała nas bardziej gorącym gorącem, niż był w Hiszpanii. Nawet było chłodniej i przyjemniej. Poszliśmy w miasto.

DSC_3762 DSC_3769

Byliśmy na targu i jedliśmy pieczone kasztany.

DSC_3764 DSC_3808

Zwiedziliśmy, puściutką o tej porze roku, twierdzę.

DSC_3794 DSC_3781

Wieczorem odetchnęliśmy w parku.

DSC_3804 DSC_3805

My nie musimy skrobać szyb

27 października, poniedziałek:

Przy 30 st. C. rankiem w Cabo de Palos poszliśmy na typowe hiszpańskie śniadanie z kawą i chrupiącą bułką z szynką.

DSC_3707 DSC_3709

A potem poszliśmy na spacer do latarni morskiej.

DSC_3699 DSC_3704

Popołudniu zawitaliśmy w Kartagenie. Wcześniejszy sms od Krzyśka i rundka autobusem wycieczkowym pozwoliła nam podjąć decyzję o pozostaniu tu na noc.

DSC_3725 DSC_3733 DSC_3734 DSC_3732

W porciku rybackim przy latarni morskiej

26 października, niedziela:

Chłopaki cichutko raniutko, jeszcze po ciemku, pojechali sobie. My ruszyliśmy w południe dalej na południe. Zatrzymaliśmy się na kotwicy na chwilkę w Punta del Cocedor, przy przesmyku łączącym wielkie jezioro Mar Menor El Arrecife z morzem. Miejscowość typowa w tej części wybrzeża, nowo wybudowana, nastawiona tylko na turystów.

DSC_3682 DSC_3684

Budowa portu w tym miejscu utknęła w połowie, po wyczerpaniu się funduszy europejskich.

DSC_3679 DSC_3685

Na noc stanęliśmy w dawnej rybackiej osadzie Cabo de Palos tuż przy latarni morskiej.

DSC_3715

To dopiero druga miejscowość w Hiszpanii kontynentalnej, która nam się podoba. Polecono nam stanąć w przejściu do porciku tuż przy restauracji Miramar.

DSC_3686 DSC_3717

Paella w Cabo Roig

25 października, sobota:

Jak do tej pory wschodnie wybrzeże Hiszpanii nas nie powaliło. A wręcz przeciwnie, zdegustowało – po horyzont widać albo domki letniskowe, albo wręcz wieżowce.

DSC_3694 DSC_3657

W południe Piotrek i Jasiu pojechali na lotnisko w Alicante wypożyczyć auto. Jutro z Krzyśkiem wracają już z Malagi do domu. W szóstkę wieczorem dopłynęliśmy do malutkiej mariny Cabo Roig, gdzie spotkaliśmy się z uczestnikami wycieczki samochodowej . To pierwsze miejsce, które nam się spodobało.

DSC_3674 DSC_3665

Osiedle z przepięknymi, bogatymi willami, nad porcikiem knajpa z usłużnymi kelnerami. Zresztą zobaczcie na zdjęcia – paella z owocami morza, którą Boguś do tej pory wspomina z rozrzewnieniem (no, może trochę pomyliłem się w jego odczuciach), a na deser suflet i lody.

DSC_3667 DSC_3668

Piękne pożegnanie trzech załogantów – dziękujemy. W mijającym 20. tygodniu wyprawy przepłynęliśmy 239 Mm w 50,5 godziny, czego 1/3 na żaglach.

J czyta się jak H

24 października, piątek:

Znowu się łączymy w bólu, bo wiemy jak może dokuczyć temperatura. Nam wzrosło do 35 stopni w cieniu i na dodatek nie ma ani deszczu, ani wiatru. A proponowałem Wam, mamy dwa miejsca wolne na przyszły tydzień – lot z Krakowa.

Wczoraj wieczorem stanęliśmy w marinie Villa Joyosa (dwa L, czyta się jak J). Opiernicz dostaliśmy dopiero rano. Ale za to jesteśmy na Costa Blanca.

DSC_3656 DSC_3658

Teraz, w południe, leniwie płyniemy kursem 215 przy pobrzękującym silniczku. Pa, do wieczora.

Jest już wieczór. Po drodze odwiedziliśmy wysepkę Isla del Tabarca, ale ostatecznie stanęliśmy w Santa Pola. Po półgodzinnych debatach zatrzymaliśmy się w Cafe Mare Nostrum Bar. Na zdjęciu jeszcze nie ma nic na stole, ale zaraz kelner przyniesie półmiski. Smacznego!

DSC_3662

Trzy razy zero

23 października, czwartek:

Łączymy się z Wami wszystkimi we Wrocławiu i całej Polsce w bólu. Nam też nie jest lekko, bo ochłodziło się z 32 stopni do 29.

Z Ibizy na kontynent płynęliśmy w nocy pół na pół na żaglach i na silniku. Rano wpłynęliśmy do mariny Moraira. Od razu dostaliśmy opiernicz, że nie zgłosiliśmy się przez radio. No, ale możemy stać za darmo 2 godziny i wziąć prysznic – kod 1177.

Następnie już czyściutcy pohalsowaliśmy sobie na żaglach dalej. W tym czasie trzy razy nieopatrznie, jak  gdyby nigdy nic, przekroczyliśmy południk 000

DSC_3641

i dotarliśmy do uroczej zatoczki na półkuli zachodniej. Tam niektórzy wzięli po raz drugi kąpiółkę, tym razem słoną, a niektórzy zdobyli ciernistą drogą latarnię Punta del Albir w pobliżu Sierra Helada o Penas de Arabi.

DSC_3650 DSC_3651

Ibiza i wszystko jasne…

22 października, środa:

Rano zaprowadziliśmy Bogusia do dentysty. Niepotrzebnie. Zapłacił prawie 50 euro i niczego nowego się nie dowiedział. Ząb jak bolał, tak boli.

Przeczekawszy sztorm w porcie, popołudniu po obiadku wypłyniemy sobie w kierunku kontynentu. A tymczasem parę zdjątek z Ibizy.

DSC_3627 DSC_3609 DSC_3597 DSC_3617 DSC_3621 DSC_3618

O, już jest 1645, więc wypływamy. Pa.

Pękło 5000 mil i niejedna flaszeczka

21 października, wtorek:

No, wreszcie mamy dostęp do internetu w knajpce w Ibizie na Ibizie. W knajpce, mimo że mamy wyznaczanego codziennie kuka. Musimy się dożywiać, ponieważ nasza załoga zaordynowała sobie minimalną ilość prowiantu z kraju. Ale dajemy radę.

Wczoraj, w poniedziałek, poszliśmy zwiedzać Palmę de Mallorca i trafiliśmy na lokalny lokal, gdzie nawtykaliśmy się lokalnych specjałów. Do końca Krzysiek i Mirek nie wiedzieli, co mają na talerzu.

DSC_3594

Jednak lokalne wino załagodziło niepokój. Upał. Po zakupach o godz. 1830 opuściliśmy gościnną marinę. W kierunku zachodnim płynęliśmy całą noc na silniku, ponieważ zabrakło wiatru lub spokojnie wiał w twarz.

Dzisiaj o godz. 0730 osiągnęliśmy przepiękną Formenterę. Po śniadanku wykąpaliśmy się i pontonem wyprawiliśmy się do lagunki. Było na co popatrzeć. Wieczorem dotarliśmy do Ibizy, do której schroniliśmy się przed zapowiadanym nocnym sztormem. Kończę, bo Jasiu mówi, że mi wystygnie.

Acha! Dzisiaj o godz. 0253, po 126 dniach żeglugi, na logu pojawiło się 5000 przepłyniętych od Szczecina mil.

DSC_3595

(U)ściski załogi etapu 20

19 października, niedziela:

Siedzimy sobie w poczekalni na lotnisku w Krakowie i czekamy na samolot na Majorkę. Samolot, którym przyleci załoga już poprzednia.

DSC_3587

Nasz etap 20 i 21 charakteryzuje się czymś niezwykłym. Mianowicie tym, że chyba pierwszy raz w historii rejsów na Melinie załoga będzie składała się z… 8 (ośmiu) osób. W załodze można znaleźć przedstawicieli różnych profesji, ale jednej płci – żadne tam jakieś gender. A mianowicie w kolejności alfabetycznej: Andrzej Stefańczyk, Boguś Kołacz, Jacek Optołowicz, Jasiu Szerszeń, Krzysiek Bonar, Mirek Dąbrowski, Piotrek Menartowicz.

DSC_3610

Nad nimi wszystkimi będę musiał zapanować ja, czyli Bolek Rudnik. No, nieźle się zaczęło – cytrynóweczka, palce lizać.